poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 6

Eileen miała złe przeczucia, co do dzisiejszego wypadu do Hogsmeade. Nie była pewna, czy zasugerowała się tym, co mówiła jej przyjaciółka Annie, czy zaniepokoiło ją zachowanie reszty znajomych z jej roku. W każdym razie z tego powodu miała za sobą nieprzespaną noc. Spojrzała na zegarek. Druga w nocy. Wiedząc, że i tak nie zaśnie, wstała po cichu z łóżka, ubrała się. Wymknęła się cicho z dormitorium, a później z Pokoju Wspólnego. Już przez kilka minut skradała się w zupełnych ciemnościach korytarzami, kiedy wpadła na kogoś. Wydała z siebie zduszony krzyk.
- Cicho, bo wszystkich obudzisz - usłyszała głos Dylana tuż przy uchu. - Chodź.
- Dokąd? - zapytała, kiedy pociągnął ją w stronę wyjścia z zamku.
- Do lasu, oczywiście.
    Dziedziniec przemierzyli biegiem, trzymając się cienia na wypadek, gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby o tej godzinie wyglądać przez okno. Teraz zostało już tylko przemknąć niezauważenie koło chatki gajowego. Tylko, że jak na złość, gajowy nie spał, tylko kręcił się po swoim ogródku w niewiadomym celu. Eileen podniosła kamień z ziemi i rzuciła nim w lampę gajowego, która potłukła się i zgasła. Dziewczyna złapała Dylana za rękę i pociągnęła wgłąb lasu. Zwolnili dopiero, kiedy mieli pewność, że mężczyzna ich nie zobaczy. W lesie panowały zupełne ciemności, Ślizgonka ledwie widziała swojego towarzysza, jednak wciąż czuła jego dłoń na swojej. Westchnęła cicho i z niemałą trudnością wyplątała dłoń z uścisku.
- Eileen.. - zaczął chłopak. - Bo widzisz...
    Nie dane mu jednak było skończyć. Nagle Dylan runął na ziemię i zaczął krzyczeć. Po krótkiej chwili coś zaczęł go ciągnąć w kierunku jednego z pobliskich drzew. Ślizgon poszybował w górę po pniu drzewa i zniknął pośród różnokolorowych gałęzi. Z gardła zielonookiej wyrwał się zduszony krzyk, który po chwili przerodził się w śmiech, kiedy jej oczom ukazała się ruda czupryna Petera.
- To nie jest śmieszne! - krzyknęła, niemal dusząc się ze śmiechu. - Masz go w tej chwili opuścić na ziemię! Tylko delikatnie!
    W tej chwili nie pamiętała o urazie do Gryfona. Z jednej strony dobrze się bawiła, a z drugiej współczuła kumplowi. Peter zniknął jej z oczu, ale po chwili poczuła jego obecność tuż za plecami.
- Do kogo mówisz? - zapytał z błyskiem w oku.
- No zgadnij, geniuszu. Do Ciebie. - odpowiedziała i przewróciła oczami.
    Długo próbowała przekonać Gryfona do ściągnięcia Dylana z drzewa. Kiedy w końcu jej się udało, szybko pożałowała, gdyż ten tylko machnął różdżką, a Ślizgon z hukiem spadł na ziemię. Eileen, nie wiele myśląc, trzepnęła żartownisia w tył głowy, po czym pomogła Dylanowi się podnieść. Posłała Peterowi mordercze spojrzenie i syknęła: „Dupek“.
    Do dormitorium wrócili nad ranem, Eileen poszła się przebrać i już musieli iść do Hogsmeade. Na szczęście tym razem nie ona - jako prefekt - musiała zostać z młodszymi uczniami. Kiedy weszła do pokoju wspólnego, wszyscy znajomi już czekali, żeby razem pójść do wioski. W drodze udało jej się dowiedzieć, że mają się tam spotkać z bratem Dylana, który miał dla nich niespodziankę. Na miejscu okazało się, że tą niespodzianką, było dwóch mugoli.
- Pamiętasz, jak kiedyś rozmawialiśmy o ćwiczeniu zaklęć niewybaczalnych? - zapytał Mike
- Co?! - wrzasnęła Eileen. - Czy Wy jesteście nienormalni?! Tuż przy szkole? Przecież tu mogą być nauczyciele!
    Dziewczyna doskonale pamiętała tą rozmowę. Miała miejsce kilka lat wcześniej, kiedy jeszcze podobał jej się ten pomysł. Kiedy chciała umieć się skuteczniej bronić i mścić się na wrogach. Teraz jednak dorosła, i mimo tego, że czarna magia wciąż ją niezmiennie kusiła, wiedziała, że to nie jest dobry pomysł, żeby banda uczniaków zaczęła ćwiczyć zaklęcia niewybaczalne na mugolach. Wzięła kilka uspokajających oddechów, i znów przemówiła.
- Nie zgadzam się na to. Jeśli na kimś musicie ćwiczyć, to ćwiczcie na sobie na wzajem, co? Może i to są tylko mugole, ale to nie zmienia faktu. - westchnęła. Sama nie bardzo wiedziała, co chce im przekazać. Poza tym, że na pewno się nie zgadza na to, co chcieli zrobić.
- Ej, wyluzuj - odpowiedział jej starszy brat Dylana. - Poćwiczycie tylko Imperiusa.
- Nie na nich. Pomyśl trochę, nikt tutaj nie ma wprawy w czyszczeniu pamięci. To po pierwsze. Po drugie, to jest nielegalne, więc tym bardziej nie możecie ćwiczyć na nich. - spojrzała po wszystkich zebranych. Kilka osób wyglądało, jakby faktycznie przekonały ich jej argumenty. Reszta jednak mimo wszystko była chętna, aby sprawdzić swoje możliwości w zaklęciach czarno magicznych. Eileen udało się postawić na swoim. Brat Dylana zabrał mugoli z powrotem, a oni poszli jak najdalej od szkoły i wioski, by ćwiczyć. Czarownica tylko im się przyglądała z niesmakiem. Chciała wrócić do szkoły i poczytać jakąś książkę, ale przecież nie mogła zostawić samych tych bezmyślnych chłopaków. I biedną Annie. Kiedy chłopakom w końcu znudziła się zabawa, było już późno. Eileen przeciągnęła się. Zrobiło jej się zimno. Była dopiero końcówka października, ale już robiło się naprawdę mroźnie. Kiedy Dylan objął ją ramieniem, nie zaprotestowała, tylko wtuliła się z wdzięcznością.

* * *

Rozdział pisany wraz z Pete'em. On myślał, ja pisałam ;p
Ale na szczęście nie wszystko, a tylko fragment w lesie.
Dziękuję, Pete <3

6 komentarzy:

  1. Nie ma za co ;). Czekam tylko na święta w twoim wykonaniu. Odwaliliśmy kawał dobrej roboty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal mam chęć Cię zatłuc.
      Ja tu się tak rozpisuję, a Ty co?!?!
      Komentarz do treści proszę! <3

      Usuń
  2. Po prostu nie mam do czego się przyczepić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pętelka, pętelka. To był mój świetny pomysł ze sznurkiem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. I dlatego nie lubię ślizgonów, bez urazy Eve. No ale jak tak można! To jest po prostu nienormalne!! Już Dylana nie lubię! Za to Petera kocham! <3 <3 <3 Dziwnie się tak pisze zwłaszcza że ja piszę bloga o huncwotach i tam jest ten Peter i w ogóle tu on jest fajny a tam jest nie fajny i no. Ale dobra bo odbiegam od tematu xD Podoba mi się coraz bardziej i dobrze że Eileen się nie zgodziła na te niewybaczalne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma się czego czepiać, więc w sumie po co będę komentować...

    OdpowiedzUsuń