poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 3

    Rankiem obudziły ją intensywne promienie słońca, które tym razem wpadały przez czyste okno. To była miła odmiana. Widocznie wczorajsze zaklęcie podziałało nawet lepiej, niż planowała. Mimo tego zmrużyła oczy, potrzebując dłuższej chwili, by przyzwyczaić się do światła i wstała, żeby zacząć się szykować. Zgarnęła ciuchy przygotowane poprzedniego dnia. Wszystko inne miała już spakowane. A skoro już o tym mowa... Wychodząc z pokoju potknęła się o swój kufer i wylądowała na podłodze. Cóż, powinna była pamiętać, że zostawiła swoje rzeczy właśnie tam. Jakby miała jakiekolwiek inne wyjście... Nie tylko jej pokój był ciasny. Całe mieszkanie było malutkie i zazwyczaj zagracone. Zaklęła cicho pod nosem sprawdzając uszkodzenia ciała. Odetchnęła z ulgą widząc tylko niewielkie zadrapania na przedramieniu i kolanie. Zawsze mogło być gorzej. Słysząc ojca krzątającego się po kuchni poderwała się szybko. Dziwne, że jeszcze nie przyszedł, zwabiony hukiem, który narobiło jej ciało, kiedy grzmotnęła o podłogę. Może i nie była ciężka, ale leciała z wielkim impetem. Przeciągnęła się jeszcze, by sprawdzić, czy przypadkiem nic jej nie boli i weszła do, o zgrozo, idealnie czystej, lśniącej i mniej zagraconej niż poprzedniego dnia łazienki. Wyglądało na to, że ojciec faktycznie zamierzał wziąć się za siebie. Wzięła zimny prysznic, ubrała się, i tym razem zupełnie bez żadnego makijażu powlokła się do kuchni. Wciągnęła w płuca świeże powietrze, pomieszane z zapachem pysznych tostów. „Ale tu się zmieniło...“, pomyślała, siadając przy stole.
- Cześć - powiedziała, uśmiechając się. Jej żołądek skurczył się boleśnie z głodu. Nie przypuszczała, że tak podziała na nią ten zapach, nie zwlekała jednak. Sięgnęła po tosta i zaczęła jeść. - Nie wiedziałam, że umiesz... Gotować? Nie za duże słowo?
- Tak, umiem - zaśmiał się ojciec. - To jeszcze nic, w porównaniu z moim spaghetti. Może kiedyś się przekonasz. A teraz jedz, bo dużo czasu nam nie zostało.
    Po powolnym delektowaniu się śniadaniem, czasu faktycznie zaczynało brakować, więc Eileen pospieszyła po swoje rzeczy, wzięła kufer z przejścia, a z pokoju kurtkę i różdżkę, i wyszli z domu. Na ulicach na szczęście nie było korków, więc na Stację Kings Cross dotarli w zaledwie piętnaście minut. Mężczyzna odprowadził młodą czarownicę aż na sam peron 9 i 3/4, całą drogę od samochodu niosąc jej ciężki bagaż. Pociąg już czekał, a dwoje tak na dobrą sprawę nadal obcych sobie ludzi stanęło naprzeciw siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu dziewczyna krótko uścisnęła ojca, jeszcze raz obiecała, że przyjedzie na święta i wsiadła do pociągu. Zanim znalazła sobie przedział, pomachała jeszcze przez niewielkie okienko na korytarzu. Wyglądało na to, że po tych kilku latach mieli w końcu szansę jakoś się dogadać. Chyba miło byłoby mieć ojca, takiego z prawdziwego zdarzenia... A od poprzedniego dnia zrobili chyba bardzo duży krok w tym kierunku. I pomyśleć, że potrzebowali do tego przekonania, że to może być ostatni raz, kiedy się widzą...
    Nie było łatwo znaleźć pusty przedział, nawet mimo tego, że było jeszcze dość wcześnie, ale tak właściwie nie wiedziała, czy jest sens to robić. Na początku pociągu czekał przedział dla prefektów, w którym musiała się pojawić chociaż na chwilę pod koniec podróży. Co jednak stało na przeszkodzie, żeby przesiedziała tam spokojnie całą podróż? Znalazła jednak pusty przedział, postanawiając, że swoje obowiązki prefekta spełni później i zagłębiła się w lekturze. 

* * *
    Podróż jak zawsze była długa i męcząca. Może nie miała za wiele do roboty, ale po pewnym czasie widoki za oknem po prostu nużyły, tak samo jak ciągłe siedzenie w jednym miejscu. Nawet fakt, że była pochłonięta przez książkę nie pomógł tak, jakby sobie tego życzyła. Była po prostu obolała i najchętniej poszłaby już spać. Zaraz po zjedzeniu kolacji. Musiała jeszcze tylko przetrwać przemówienie dyrektora, przydziały i wtedy już miała prostą drogę do łóżka. Dlatego zaraz po uczcie, kiedy dyrektor ich odprawił, Eileen zaprowadziła pierwszaki do lochów - do pokoju wspólnego Ślizgonów. Przekazała im w skrócie wszystkie najpotrzebniejsze informacje, wiedząc, że i tak większości nie zapamiętają i będzie im musiała powtarzać. Wszyscy byli strasznie przejęci. Dla niektórych to pewnie była pierwsza noc poza domem. A przecież szkoła sama w sobie wywierała niesamowite wrażenie. Dziewczyna przez moment wspominała swoje pierwsze chwile w tej szkole, ale następnie nie zważając na nikogo poszła do swojego dormitorium. Dzieliła je z trzema innymi dziewczynami, ale to nie miało znaczenia. Nie, liczyło się to, że łóżko było duże i wygodne, nie to co marna kanapa w jej pokoju u ojca. Poza tym miało dookoła ciemnozielone zasłony, dające nieco prywatności. Ogólnie cały pokój wspólny, jak i sypialnie, utrzymane były w kolorystyce Slytherinu. Zieleń, srebro i ewentualnie czerń. Chociaż pewnie Annie, jej przyjaciółka, jak zwykle wprowadzi do ich wspólnej przestrzeni dużo innych kolorów. Byle tylko nie próbowała znów zmieniać swoich zasłon na róż... Zamiast posiedzieć jeszcze trochę ze znajomymi w pokoju wspólnym, wyciągnęła sobie piżamę, na dłuższe rozmowy będzie czas rano, przy śniadaniu. Teraz liczył się tylko prysznic i sen. Dlatego wpadła na krótką chwilę do łazienki, żeby się umyć, a później położyła się do łóżka z myślą, że wreszcie jest w domu.

5 komentarzy:

  1. "Rano obudził ją intensywne promienie słońca wpadające przez czyste już okno". Nie wiem po co tu to "czyste już okno". Ale i tak jest świetne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak. Ogólnie to jest wszystko super, świetnie i no... Ale za mało dialogów... Wiem że to jeszcze początek, ale no mogłaś dać jakąś rozmowę z ojcem, tak żeby urozmaicić opowiadanie. I w ogóle to czemu ona sama siedzi? Nie ma przyjaciół czy coś??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciół ma, ale daleko, albo powyjeżdżali ;p
      O przyjaciołach się dowiesz później ;p

      Usuń
  3. No fajnie, fajnie :D i Ty śmiesz w ogóle coś złego mówić na temat swojego pisania?! Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to mało dialogów, ale czasem i tak trzeba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Eve kocie, padam z nóg. Litery mi sie zamazują i jedno zdanie czytałam przynajmniej 3 razy i dalej nie wiem o co chodzi.
    W odpowiedzi na ten komentarz napisze wersje rozszerzoną... jutroooooo!
    kocie! <3

    OdpowiedzUsuń