niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 1

Skierowała swoje kroki do parku, w którym przez ostatnie siedem tygodni spędzała większość czasu. Usiadła na jednej z ławek i przymknęła oczy. „Chwila spokoju“ - pomyślała. „A niedługo będzie trzeba wyskoczyć na Pokątną, do rozpoczęcia roku zostało już tylko kilka dni...“. Jej rozmyślania przerwał ostry głos nieopodal.
- Kogóż to moje oczy widzą? Panna Ross, jak miło.
    Eileen wyprostowała się gwałtownie i otworzyła oczy. Tuż przed nią stał największy oblech, jakiego kiedykolwiek dane jej było widzieć. Owszem, facet może i byłby przystojny, gdyby nie kilka rzeczy, których już zdążyła się o nim dowiedzieć. Facet na oko pięć lat starszy od niej, wysoki, umięśniony. I te ciemne, zniewalające oczy... Pozory. Śliski gość, który kiedy miała 14 lat, próbował ją „poderwać“. Uratowała ją tylko różdżka, spoczywająca bezpiecznie w jej kieszeni. Od tamtej pory starała się go unikać. Nie lubiła na niego wpadać, a to nie było takie proste, skoro mieszkał tak blisko... Teraz tylko spojrzała tylko na chłopaka z pogardą. Chciała się go pozbyć jak najszybciej, najlepiej bez używania magii. Wtedy ledwie dostała upomnienie, ale wiedziała, że nie zapomni tego do końca życia.
- Mówiłam Ci już, żebyś ze mną nie zadzierał, pamiętasz? - zapytała z groźnym błyskiem w zielonych oczach, i niby to mimowolnie powiodła dłonią w kierunku kieszeni, w której trzymała różdżkę.
- Zmieniłaś się mała, kto by pomyślał, że teraz jesteś taka odważna - warknął mężczyzna, udając odważniaka. Wystarczyło jednak, by gwałtownie poderwała się z miejsca, aby zaczął się cofać. Jedno musiała mu przyznać. Miał rację. Teraz była o wiele odważniejsza, niż wtedy. Zrozumiała, że musi stanowczo wyznaczać granice, pilnować, żeby nikt ich nie przekraczał. To było łatwiejsze, jeśli chodziło o zwyczajne relacje międzyludzkie, a nawet jakieś większe sprzeczki. A jednak w sytuacji prawdziwego zagrożenia... Już wiedziała, że musi zachowywać spokój, nie panikować. I po prostu działać. Nigdy więcej nie da się w ten sposób traktować, nie może...
- Wynoś się, zanim poważnie mnie zdenerwujesz - powiedziała przyciszonym głosem, pełnym jadu. Pochwaliła się za to w duchu. Prawdziwy wąż. Nigdy nie wątpiła, że decyzja Tiary Przydziału, która zdecydowała się umieścić ją w Slytherinie, jest trafna. Na każdym kroku przekonywała się, że to właśnie była dobra decyzja. Nawet, jeśli jej mama była w Ravenclawie. U niej po prostu dominowała ślizgońska natura. Wyrwała się z zamyślenia, wiedząc, że nie może stracić panowania nad sytuacją.
    Odczekała tylko chwilę, czekając, aż jej prześladowca odejdzie i nie chcąc być dłużej w tym miejscu, poszła do pobliskiej kawiarenki. Zajęła stolik w rogu niewielkiej salki, gdzie nikt nie powinien jej przeszkadzać. Miły wystrój wnętrza pomógł jej się odprężyć po nieprzyjemnym wydarzeniu. Świeże kwiaty na stoliku pachniały intensywnie. Uwielbiała to miejsce. Było takie spokojne, przyjazne... Zamówiła najbardziej lubianą przez siebie gorącą czekoladę i wyjęła swoją ulubioną książkę, którą przeczytała już wiele razy. Do niej mogła wracać zawsze. Od czasu do czasu, zamiast sięgnąć po nową, wolała po prostu wrócić do tego, co było jej znane. Na nowo przeżywać to wszystko...
    Tak minęło jej wiele czasu, kelnerka co jakiś czas donosiła jej filiżanki z czekoladą. A kiedy w końcu uznała, że pora wracać do domu, było już ciemno. Zapłaciła miłej kelnerce, uśmiechnęła się do niej, naciągnęła na głowę kaptur i wyszła w noc. Zdziwił ją fakt, że wzdłuż uliczki nie pali się żadna latarnia. Zazwyczaj ta droga była dość jasno oświetlona. Zacisnęła dłoń na różdżce, którą trzymała w kieszeni, miała złe przeczucia, które szybko się sprawdziły. Poczuła czyjąś obecność tuż za plecami, a po chwili przed nią pojawiły się jeszcze dwie ciemne postaci. Posłała szybkie spojrzenie w prawo na drugą stronę uliczki, serce zaczęło jej bić jak szalone. To nie mogło się dziać. Znowu... Nawet gdyby udało jej się przedrzeć między mężczyznami, nie dałaby rady uciec. Może i była szybka i zwinna, ale ich było trzech. Byli wysportowani, widziała to w sposobie, w jaki się poruszali. „Będę musiała walczyć“, pomyślała, ale nie było jej dane nawet wyciągnąć różdżki, kiedy poczuła silny uścisk na swoim ciele.
- Pożałujesz, dziwadło - usłyszała wściekły szept tuż koło ucha. Sparaliżował ją strach. To koniec. Mogła jedynie liczyć na cud, bo nie miała żadnych szans, kiedy nawet nie mogła się ruszyć. Nie było mowy o sięgnięciu po jej jedyną broń.
    Usłyszała trzask po którym trzymający ją napastnik padł nieprzytomny na ziemię. Wydała z siebie zduszony pisk, odskakując kawałek. Powinna uciekać, ale nie była w stanie. W tym czasie drugi z nich obrócił się w stronę chłopaka, który ją uwolnił i już chciał go uderzyć, gdy ten złapał go za rękę i trafił prostym w twarz. Napastnik chwycił się za nos i oberwał kopniaka w brzuch. Trzeci tylko spojrzał na dziewczynę, potem na chłopaka i rzucił się do ucieczki. Eileen oparła się plecami o ścianę budynku, starając się uspokoić rozedrgane ciało. Przerażenie dopiero powoli zaczynało ją opuszczać. Przynajmniej na tyle, że mogła się ruszyć.
- Dziękuję... - wydusiła z siebie drżącym głosem, kiedy już była w stanie się odezwać. Wzięła jeszcze kilka głębokich wdechów i wyprostowała się. - Powinnam już wracać...
    Było późno, zasiedziała się w kawiarni i... Cóż, nie chciała, żeby zaraz ojciec zaczął ją szukać. Chłopak skinął głową. To nie było mądre, szwendać się o tej porze. Gdyby się nie pojawił... Byłoby z nią pewnie kiepsko. Wiele mogła się spodziewać po tamtych chłopakach. Dlatego bardzo chętnie przystała na propozycję odprowadzenia jej pod drzwi, jeszcze raz podziękowała swojemu wybawcy i zniknęła w ciemnym wnętrzu domu, marząc już tylko o tym, by pójść spać i zapomnieć o tym koszmarnym dniu.


* * *
Scena walki pisana przez http://petergripple.blogspot.com/
Dziękuję <3

5 komentarzy:

  1. Nie mam do czego się przyczepić bo właściwie pisaliśmy to razem hahah ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie. ja pisałam, a Twój jest tu tylko jeden fragment ;p

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy poczatek choc mozna by dodac wiecej szczegulow i wydlurzyc ale i tak mi sie podoba wiec biore sie za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto to był!? Czemu nie powiesz!? Jak tak możesz!? Mam nadzieję że zaraz się wyjaśni no! :D Super blog! :D I W ogóle!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
    Normalnie "I need a Hero!"
    Piękny rozdzialik, sama mam taką książkę, którą mimo, że czytałam >40 razy i tak kocham za treść.
    Walka mega, może następnym razem ja ci w takiej akcji pomogę? ^.^
    Kolejny komentarz, jak obiecałam, a prawie się zapomniałam :3
    Dla ciebie nawet polskich znaków używam!
    Idę dalej, twoja kochana Narzeczona <3 :* *:

    OdpowiedzUsuń