sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 15

Był piątkowy poranek.‭ ‬Już pięć dni minęło od wizyty Eileen w gabinecie dyrektora.‭ ‬Od tego czasu dziewczyna każdego dnia znikała gdzieś po lekcjach,‭ ‬ale nikt,‭ ‬nawet jej chłopak,‭ ‬nie wiedzieli gdzie.‭ ‬Poprzedniej nocy Dylan czekał w pokoju wspólnym na jej powrót.‭ ‬Był zły i sfrustrowany faktem,‭ ‬że dziewczyna o niczym mu nie mówi.‭ ‬Oznajmił,‭ ‬że już nawet Peter pytał go,‭ ‬co się z nią dzieje.‭ ‬A on nie potrafił odpowiedzieć.‭ ‬Ślizgonka powiedziała jednak tylko,‭ ‬że nie chce o tym rozmawiać i przytuliła go.‭ ‬Usnęła w tempie błyskawicznym.‭ ‬Mimo,‭ ‬że spanie w pokoju wspólnym nie było najwygodniejsze,‭ ‬teraz zupełnie jej to nie przeszkadzało.‭ ‬Przynajmniej przy Dylanie usnęła.‭ ‬Poprzednich kilka nocy miała prawie całkowicie bezsennych,‭ ‬a kiedy już udawało jej się usnąć,‭ ‬miała koszmary.‭ ‬Kiedy obudziła się rano,‭ ‬z ulgą stwierdziła,‭ ‬że jest piątek.‭ ‬Wstała cicho.‭ ‬W pokoju wspólnym panował półmrok,‭ ‬gdyż jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był dogasający płomień na kominku.‭ ‬Spojrzała na zegarek.‭ ‬Na zewnątrz na pewno jeszcze było ciemno.‭ ‬W panujących ciemnościach zaczęła szukać swoich butów,‭ ‬starając się zachowywać jak najciszej,‭ ‬by nie obudzić śpiącego na kanapie chłopaka,‭ ‬ani uczniów śpiących w dormitoriach.‭ ‬Kiedy wreszcie udało jej się je znaleźć,‭ ‬zakradła się na palcach do dormitorium,‭ ‬po omacku znalazła czyste ubrania i kosmetyczkę i udała się do łazienki.‭ ‬Wzięła prysznic długi,‭ ‬gorący prysznic,‭ ‬ubrała się,‭ ‬po czym spojrzała krytycznie na swoje odbicie w lustrze.‭ ‬Sama nie wiedziała,‭ ‬od czego ma zacząć.‭ ‬Tak źle nie wyglądała chyba nawet w wakacje.‭ ‬Mimo,‭ ‬że tę noc przespała w całości,‭ ‬pod jej oczami widniały ciemne cienie.‭ ‬Uczesała włosy i związała czarną wstążką.‭ ‬Następnie przystąpiła do ukrywania efektów braku snu oraz kiepskiej kondycji psychicznej.‭ ‬Kiedy w końcu skończyła,‭ ‬spojrzała krytycznie na swoje dzieło.‭ ‬Dla osób,‭ ‬które jej nie znały,‭ ‬dla nauczycieli zapewne wyglądała po prostu jak niewyspana uczennica.‭ ‬Przyjaciele z pewnością widzieli jednak więcej.
‭    ‬Eileen wróciła do dormitorium,‭ ‬schowała kosmetyczkę do szafki,‭ ‬a wyjęła książki.‭ ‬Spakowała je do torby,‭ ‬razem z resztą potrzebnych rzeczy i wyszła z sypialni.‭ ‬Minęła pokój wspólny,‭ ‬zatrzymując się tylko na chwilę obok Dylana.‭ ‬Wyglądał niesamowicie,‭ ‬kiedy spał.‭ ‬Pocałowała go w policzek i wyszła.‭ ‬Przemierzyła lochy,‭ ‬kierując się do pustej wielkiej sali.‭ ‬Jak przez ostatnie kilka dni o tej porze nie było tam nikogo.‭ ‬Peter,‭ ‬który często wstawał bardzo wcześnie za pewne miał lepsze rzeczy do roboty,‭ ‬niż siedzenie w pustej sali.‭ ‬Dziś Eileen wstała na tyle wcześnie,‭ ‬że na stołach nie było śniadania,‭ ‬nawet dla rannych ptaszków.‭ ‬Dziewczyna zeszła więc do lochów,‭ ‬znajdujących się bezpośrednio pod wielką salą,‭ ‬kierując się do kuchni.‭ ‬Odnalazła obraz przedstawiający misę z owocami i połaskotała znajdującą się na nim gruszkę.‭ ‬Po chwili zamiast owocu w tym samym miejscu pojawiła się klamka.‭ ‬Nacisnęła ją i weszła.‭ ‬Jej oczom ukazały się stoły,‭ ‬takie same,‭ ‬jak te piętro wyżej.‭ ‬Z tą różnicą,‭ ‬że te na dole powoli się zapełniały,‭ ‬a w wielkiej sali nie było jeszcze nic.‭ ‬Na ścianach niezmiennie,‭ ‬jak każdego roku wisiały przeróżne garnki i patelnie.‭ ‬Ledwie Ślizgonka pojawiła się w kuchni,‭ ‬kiedy koło niej pojawiło się kilka skrzatów domowych,‭ ‬które co rusz proponowały jej inne specjały.‭ ‬Dziewczyna uśmiechnęła się blado i pozwoliła zaprowadzić się do stolika umieszczonego w kącie sali.‭ ‬Tak naprawdę nie czuła głodu,‭ ‬ale wiedziała,‭ ‬że jeśli ma przetrwać ten dzień,‭ ‬to musi zjeść porządne śniadanie.‭ ‬Wzięła od małych kucharzy kilka grzanek,‭ ‬puchar soku dyniowego i zaczęła jeść.‭ ‬Po chwili na jej talerzu znalazło się jeszcze wiele pysznych potraw.‭ ‬Nie spieszyła się.‭ ‬Jak zauważyła,‭ ‬na zegarze wiszącym w końcu pomieszczenia,‭ ‬było jeszcze bardzo,‭ ‬bardzo wcześnie.‭
    Kiedy w końcu wychodziła z kuchni,‭ ‬z żołądkiem przepełnionym do granic możliwości,‭ ‬skrzaty jeszcze wcisnęły jej w ręce zapasy na resztę dnia,‭ ‬których starczyłoby dla kilku osób.‭ ‬Mimo,‭ ‬że były to tylko skrzaty,‭ ‬podziękowała im grzecznie i skierowała się do wyjścia z zamku.‭ ‬Przypomniała jej się chwila,‭ ‬kiedy dyrektor,‭ ‬zaledwie kilka dni wcześniej,‭ ‬mówił jej gdzie znajduje się kuchnia i jak do niej trafić.‭ ‬Sędziwy starzec znał się na ludziach,‭ ‬zapewne przewidział,‭ ‬że może dojść do sytuacji,‭ ‬kiedy będzie potrzebowała tam trafić.‭ ‬Eileen wiedziała od wielu lat,‭ ‬gdzie jest to pomieszczenie,‭ ‬a mężczyzna albo nie był tego świadomy,‭ ‬albo po prostu dobrze udawał niewiedzę.‭ ‬Druga opcja wydawała się Ślizgonce bardziej prawdopodobna.‭ ‬Dyrektorem był naprawdę mądry i błyskotliwy facet.
‭    ‬Eileen po chwili wyszła z Zamku,‭ ‬by wybrać się na długi spacer.‭ ‬Miała dużo czasu i brak pomysłu co z nim zrobić,‭ ‬a rano musiała tu być.‭ ‬Obiecała dyrektorowi,‭ ‬który od tamtego czasu z pewnością przyglądał się tej właśnie uczennicy.‭ ‬Ślizgonka szła teraz przez błonia,‭ ‬brnąc po kolana w śniegu.‭ ‬Nie zwracała jednak na to,‭ ‬ani na przenikające zimno uwagi.‭ ‬Nie sądziła,‭ ‬że wybierze się na spacer,‭ ‬ani że będzie aż tak zimno,‭ ‬więc nie założyła na siebie nic ciepłego.‭ ‬Po pełnym okrążeniu wokół wielkiego jeziora,‭ ‬cała przemarznięta wróciła do szkoły.‭ ‬Kolejny raz tego dnia zeszła do lochów i usiadła w klasie profesora Bain’a.‭ ‬Pierwszą lekcję miała właśnie z nim i z Peterem.‭ ‬Usiadła sobie w końcu sali,‭ ‬czekając na pozostałych.‭ ‬Pierwszy pojawił się nauczyciel.‭ ‬W pierwszej chwili jej nie zauważył.‭ ‬Tym razem to ona go wystraszyła,‭ ‬nawet tego nie planując.‭ ‬Czyżby ten mężczyzna miał w zwyczaju dawać się tak zaskakiwać‭? ‬Z pewnością nie był dobry z Obrony przed Czarną Magią.‭ ‬Tam uczą czujności,‭ ‬a ten tu mężczyzna chyba nawet nie wiedział,‭ ‬co to znaczy.
‭    ‬Peter pojawił się,‭ ‬co dziwne,‭ ‬kilkanaście minut przed lekcją.‭ ‬Eileen miała wrażenie,‭ ‬że miał w tym pewien cel‭ ‬-‭ ‬dorwać ją i na własną rękę dowiedzieć się,‭ ‬co się dzieje.‭ ‬Jego plan zburzył jednak profesor Bain.
-‭ ‬Wspaniale,‭ ‬zaczniemy dziś trochę wcześniej,‭ ‬to i wcześniej Was wypuszczę‭ ‬-‭ ‬oznajmił z promiennym uśmiechem i przystąpił do prowadzenia lekcji.‭ ‬Tym razem Ślizgonka nie udzielała się na lekcji.‭ ‬Ostatnie kilka miesięcy to był prawdziwy wyścig między dwójką siódmoklasistów z wrogich domów.‭ ‬Co rusz któreś zabierało drugiemu punkty sprzed nosa.‭ ‬Była to zdrowa rywalizacja,‭ ‬przy której oboje świetnie się bawili.‭ ‬W tym tygodniu jednak prefekt Slytherinu nie udzielała się ani trochę na żadnej lekcji.‭ ‬Sam ten fakt był wystarczająco zastanawiający i niepokojący,‭ ‬nie mówiąc już o tym,‭ ‬że dziewczyna wciąż była niewyspana i przygnębiona.‭ ‬Lekcje dłużyły jej się niemiłosiernie.‭ ‬Bain,‭ ‬tak jak obiecał,‭ ‬wypuścił ich piętnaście minut wcześniej.‭ ‬Eileen to pasowało,‭ ‬korytarze były jeszcze puste.‭ ‬Poderwała się z miejsca,‭ ‬chwyciła torbę i pospiesznie wyszła,‭ ‬rzucając‭ „‬Do widzenia‭“‬.‭ ‬Nie zdążyła odejść daleko,‭ ‬kiedy poczuła na ramieniu ciepłą dłoń Petera.‭ ‬To właśnie przypomniało jej jak bardzo jest przemarznięta.‭ ‬Powinna wziąć kolejny ciepły prysznic,‭ ‬by jakoś się rozgrzać.‭ ‬Na to jednak się nie zanosiło.‭ ‬Zadrżała,‭ ‬czując zimno płynące z jej wnętrza.‭ ‬Odwróciła się powoli,‭ ‬patrząc Peterowi w oczy.
-‭ ‬Czego chcesz‭? ‬-‭ ‬warknęła.‭ ‬Nie chciała być dla niego nie miła,‭ ‬jednak być może to był jedyny sposób,‭ ‬aby się go pozbyć.
-‭ ‬Martwię się‭ ‬-‭ ‬odpowiedział spokojnie,‭ ‬patrząc na nią tym swoim zatroskanym spojrzeniem.‭ ‬To właśnie w nim dziwiło dziewczynę najbardziej‭ ‬-‭ ‬największy żartowniś i kawalarz w szkole,‭ ‬świetnie walczył,‭ ‬a potrafił być ciepły i opiekuńczy.‭ ‬Eileen westchnęła.‭ ‬To było takie denerwujące.‭ ‬Zacisnęła zęby,‭ ‬próbując powstrzymać drżenie.‭ ‬Na skutek tego,‭ ‬bądź bijącego od niej chłodu Gryfon zdjął swój płaszcz i otulił nim ramiona przyjaciółki.‭ ‬Uśmiechnęła się do niego nikle,‭ ‬z wdzięcznością.
-‭ ‬Jak Ci powiem,‭ ‬że nic się nie dzieje,‭ ‬to mi nie uwierzysz,‭ ‬prawda‭? ‬-‭ ‬zapytała,‭ ‬na co chłopak tylko pokręcił głową.‭ ‬Ona natomiast pociągnęła go do jednej z pustych sal.‭ ‬Usiadła na ławce,‭ ‬otuliła się szczelniej jego płaszczem i zaczęła opowiadać.

‭    "Im dłużej stała pod drzwiami dyrektora,‭ ‬tym większy czuła niepokój.‭ ‬Od chwili kiedy zapukała do usłyszenia głosu każącego jej wejść do środka minęło zaledwie kilka sekund.‭ ‬Weszła niepewnie,‭ ‬spoglądając na sędziwego mężczyznę,‭ ‬siedzącego w fotelu dyrektora.‭ ‬Zaprosił ją gestem do środka i wskazał miejsce naprzeciw siebie.‭ ‬Eileen usiadła na brzegu krzesła.
-‭ ‬Nie będę owijał w bawełnę‭ ‬-‭ ‬oznajmił dyrektor.‭ ‬Jego głos był zaskakująco łagodny.‭ ‬-‭ ‬Twój ojciec miał dziś wypadek samochodowy.
‭    ‬Ta wiadomość wstrząsnęła nią bardziej niż cokolwiek innego,‭ ‬mimo tego,‭ ‬że wypadki były czymś normalnym.‭ ‬Nie wierzyła,‭ ‬że to wydarzyło się akurat jej ojcu.‭ ‬Wtedy,‭ ‬kiedy wszystko zaczynało się już układać...‭ ‬Dyrektor odczekał chwilę,‭ ‬aż Eileen znów była gotowa go posłuchać.‭ ‬Tym samym co wcześniej tonem oznajmił,‭ ‬że mężczyzna przeżył,‭ ‬choć jego stan jest ciężki.‭ ‬Wypadek nie był jego winą i tak dalej.‭ ‬Do Ślizgonki jednak ledwo docierały te informacje.‭ ‬W pewnym momencie wstała,‭ ‬oznajmiając,‭ ‬że chce natychmiast zobaczyć ojca.‭ ‬Minęło kilkanaście minut,‭ ‬zanim pozwoliła sobie wytłumaczyć,‭ ‬że to nie możliwe.‭ ‬Starzec przeprowadził z nią długą rozmowę,‭ ‬a na koniec zawarli pewną umowę.‭"

-‭ ‬Codziennie mam być na lekcjach,‭ ‬a później mogę do niego iść.‭ ‬Dziś jednak wracam do Londynu.‭ ‬Na weekend‭ ‬-‭ ‬zakończyła swoją opowieść,‭ ‬wpatrując się w posadzkę.‭ ‬Poczuła się trochę lepiej,‭ ‬kiedy mu o tym opowiedziała.‭ ‬Miała wrażenie,‭ ‬że Gryfon chciał ją przytulić,‭ ‬ale zawahał się.‭ ‬Zerknęła na niego.‭ ‬Był w szoku.‭ ‬W pewnym sensie przyznała też,‭ ‬że jej ojciec jest mugolem,‭ ‬chociaż nie wprost.
-‭ ‬Pojadę z Tobą‭ ‬-‭ ‬oznajmił nagle Pete.‭ ‬Czuła,‭ ‬że to nie była przemyślana decyzja,‭ ‬więc tylko kazała mu się nad tym jeszcze raz zastanowić.
‭    ‬Kiedy wychodzili z opuszczonej klasy,‭ ‬byli już spóźnieni na następną lekcję,‭ ‬którą na jej szczęście mieli razem‭ ‬-‭ ‬nie musiała jeszcze oddawać mu płaszcza.‭ ‬Lekcje zleciały jej szybko.‭ ‬Z tego,‭ ‬co wiedziała w czasie między lekcjami Gryfon poszedł do dyrektora,‭ ‬by przedstawić mu swój pomysł.‭ ‬Starzec pochwalił go,‭ ‬myśląc,‭ ‬że chłopak ma rację‭ ‬-‭ ‬Eileen nie powinna być teraz sama.‭ ‬Tym samym wyraził zgodę na to,‭ ‬by chłopak również opuścił szkołę.‭
    Ślizgonka nie sądziła,‭ ‬że chłopak po przemyśleniu nadal będzie chciał z nią wracać.‭ ‬W głębi serca jednak ucieszyła się z tego faktu.‭ ‬Tak więc po zakończonych lekcjach oboje poszli się spakować i spotkali się w sali wejściowej.‭ ‬Razem udali się do wioski,‭ ‬aby z niej deportować się prosto pod szpital.‭ ‬Peter poszedł odwiedzić swoją siostrę,‭ ‬Eileen natomiast poszła posiedzieć przy ojcu.‭ ‬Mężczyzna był wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną,‭ ‬dziewczyna nieraz słyszała,‭ ‬że mimo tego ludzie słyszą co się do nich mówi i im to pomaga.‭ ‬Więc mówiła.‭ ‬Opowiadała,‭ ‬co działo się w szkole,‭ ‬opowiadała o swoim dzieciństwie,‭ ‬o matce...
‭    ‬Przyjaciel przyszedł po nią późnym wieczorem.‭ ‬Czuła się,‭ ‬jakby była przestępcą,‭ ‬którego nie można spuścić z oka,‭ ‬bądź osobą chorą,‭ ‬potrzebującą stałej opieki.‭ ‬Spacerem udali się w kierunku nowego mieszkania jej ojca.‭ ‬Eileen wpuściła Petera do środka.‭ ‬Oddała mu swój pokój,‭ ‬a sama zajęła sypialnię ojca.‭ ‬W czasie,‭ ‬kiedy ona brała prysznic,‭ ‬Peter przygotował gorącą czekoladę.‭ ‬Posiedzieli chwilę w kuchni,‭ ‬rozmawiając,‭ ‬po czym oboje udali się spać.
‭    ‬Zielonooka obudziła się z krzykiem w środku nocy.‭ ‬Krzykiem,‭ ‬który obudziłby nawet umarłego.‭ ‬Kiedy trochę się uspokoiła,‭ ‬poszła do łazienki,‭ ‬by przemyć twarz zimną wodą,‭ ‬a później do kuchni po wodę.‭ ‬Miała nadzieję,‭ ‬że nie obudziła Petera.‭ ‬Po chwili jednak usłyszała kroki.‭ ‬Najwyraźniej chłopak miał lekki sen.
-‭ ‬Przepraszam...‭ ‬-‭ ‬szepnęła,‭ ‬kiedy wszedł do kuchni i ukryła twarz w dłoniach.


* * *

Tak, ta wstawka w środku to retrospekcja ;p
Tym razem liczę na dłuuugi, ładny komentarz, Pete <3 Chcę wiedzieć, co Ci się tu podoba ;)

2 komentarze:

  1. A więc..(nie zaczyna się zdania od "a więc")prosisz mnie żebym napisał co mi się podoba. Wiem co nieco o twoich planach i mi się one podobają. Wreszcie nie muszę ci pomagać. Zaczął się weekend więc nadgonię cię a nawet przegonię. Piszę na lapku na którym cholerna spacja ledwo co działa więc komentarz nie będzie długi. Napisz jeszcze z dwa rozdziały. Naprawdę niewygodnie mi się tu pisze więc zdobędę się na to kultowe już "wszystko mi się podoba". Wykorzystałaś mój pomysł co też mnie cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. OJOJJOJOJOJJOJ Biedna Eileen... Ale wiedziałam że coś będzie z jej ojcem! Taaaaaaaka (pokazuje rękami) mądra jestem! :D hue hue hue Też mam pisać co mi się podoba? OK. Podoba mi się fakt że świetnie opisujesz, podoba mi się to że to Peter z nią pojechał a nie Dylan, nie podoba mi się Dylan :D to tyle :D

    OdpowiedzUsuń