Eileen ponad kołdrę wystawała tylko głowa i dłonie, w których ściskała nagrzany kubek. Jego zawartość niknęła w zastraszającym tempie. Nie przeszkadzało jej, że ta czekolada jest naprawdę gorąca. Westchnęła z zadowoleniem. Przyjemny poranek. Zerknęła na Petera. Patrzył na nią z troską, o którą wcześniej by go nie podejrzewała. Odstawiła kubek na szafkę stojącą przy łóżku i z powrotem wsunęła ręce pod kołdrę. W końcu podciągnęła ją pod samą szyję i znów zamknęła oczy. Najchętniej cały dzień przeleżałaby w łóżku. Jej marzenia przerwało pytanie Gryfona.
- O której idziesz do ojca? - zapytał.
- Nie wiem jeszcze - odpowiedziała szczerze. Nie miała jeszcze czasu się nad tym zastanowić.
- Pomyślałem, że może...mógłbym pójść z tobą -zaproponował Peter.
- Jasne, czemu nie? - odpowiedziała i uśmiechnęła się blado na myśl o tym, że znów będzie musiała iść w to przygnębiające miejsce. Chciała tam iść. Przecież ojciec jej potrzebuje.
- Zgaduję że chciałabyś jeszcze poleżeć, zostawię cię samą - powiedział chłopak po czym wyszedł. Po chwili Eileen usłyszała cichy szum prysznica. Wsłuchała się w ten dźwięk, by po chwili zasnąć.
Obudziła się po około dwóch godzinach, sądząc po tym, pod jakim kątem światło wpadało do pokoju. Dziewczyna usiadła i przeciągnęła się. Dopiero po chwili zauważyła Petera siedzącego tuż obok. Skuliła się nieco, mając świadomość, że nie jest w sypialni sama. Jak długo tu siedział? Czy przyszedł tu zaraz po tym, jak wziął prysznic? Był w czystych ciuchach i pachniał intensywnie żelem pod prysznic. Wyglądał niesamowicie. Wciągnęła zapach w płuca i uśmiechnęła się. Szybko jednak spuściła wzrok, tym samym ukrywając twarz we włosach. Liczyła na to, że nie zauważy rumieńca, który wykwitł na jej policzkach. Poderwała się z łóżka i w pośpiechu poszła do łazienki, biorąc po drodze jakieś ubrania. Wzięła zimny prysznic, pociągnęła rzęsy czarnym tuszem i już po chwili była gotowa do wyjścia. Zamknęła za nimi drzwi mieszkania i wyszli na mroźne powietrze. I tym razem wybrali się na spacer. Już po chwili Eileen miała zaróżowione z zimna policzki. Kiedy razem z Peterem weszła do szpitala i spoczął na nich wzrok pielęgniarek zajmujących się jej ojcem, kolor ten pogłębił się jeszcze bardziej. Schowała się za kurtyną z włosów i weszła do sali ojca. Jak zawsze opowiadała mu różne rzeczy. Tym razem bardziej uważając na to, co mówi. I przy okazji mówiąc kilka miłych słów na temat chłopaka siedzącego obok. Nie minęło wiele czasu, kiedy Eileen oparła głowę o ramię Pete’a. Była już zmęczona całą tą sytuacją, a on, z własnej woli, stał się jej jej podporą. Bardzo chciała, żeby ojciec już się obudził. Przynajmniej mogłaby z nim porozmawiać.
Nie musiała długo czekać. Mężczyzna obudził się już po południu.
- O której idziesz do ojca? - zapytał.
- Nie wiem jeszcze - odpowiedziała szczerze. Nie miała jeszcze czasu się nad tym zastanowić.
- Pomyślałem, że może...mógłbym pójść z tobą -zaproponował Peter.
- Jasne, czemu nie? - odpowiedziała i uśmiechnęła się blado na myśl o tym, że znów będzie musiała iść w to przygnębiające miejsce. Chciała tam iść. Przecież ojciec jej potrzebuje.
- Zgaduję że chciałabyś jeszcze poleżeć, zostawię cię samą - powiedział chłopak po czym wyszedł. Po chwili Eileen usłyszała cichy szum prysznica. Wsłuchała się w ten dźwięk, by po chwili zasnąć.
Obudziła się po około dwóch godzinach, sądząc po tym, pod jakim kątem światło wpadało do pokoju. Dziewczyna usiadła i przeciągnęła się. Dopiero po chwili zauważyła Petera siedzącego tuż obok. Skuliła się nieco, mając świadomość, że nie jest w sypialni sama. Jak długo tu siedział? Czy przyszedł tu zaraz po tym, jak wziął prysznic? Był w czystych ciuchach i pachniał intensywnie żelem pod prysznic. Wyglądał niesamowicie. Wciągnęła zapach w płuca i uśmiechnęła się. Szybko jednak spuściła wzrok, tym samym ukrywając twarz we włosach. Liczyła na to, że nie zauważy rumieńca, który wykwitł na jej policzkach. Poderwała się z łóżka i w pośpiechu poszła do łazienki, biorąc po drodze jakieś ubrania. Wzięła zimny prysznic, pociągnęła rzęsy czarnym tuszem i już po chwili była gotowa do wyjścia. Zamknęła za nimi drzwi mieszkania i wyszli na mroźne powietrze. I tym razem wybrali się na spacer. Już po chwili Eileen miała zaróżowione z zimna policzki. Kiedy razem z Peterem weszła do szpitala i spoczął na nich wzrok pielęgniarek zajmujących się jej ojcem, kolor ten pogłębił się jeszcze bardziej. Schowała się za kurtyną z włosów i weszła do sali ojca. Jak zawsze opowiadała mu różne rzeczy. Tym razem bardziej uważając na to, co mówi. I przy okazji mówiąc kilka miłych słów na temat chłopaka siedzącego obok. Nie minęło wiele czasu, kiedy Eileen oparła głowę o ramię Pete’a. Była już zmęczona całą tą sytuacją, a on, z własnej woli, stał się jej jej podporą. Bardzo chciała, żeby ojciec już się obudził. Przynajmniej mogłaby z nim porozmawiać.
Nie musiała długo czekać. Mężczyzna obudził się już po południu.
Trochę na końcu nierozwinięte ale ja to rozwinąłem więc nie martw się ;3. Tak ogólnie nie mam się do czego przyczepić. Wszystko jest dobrze. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńMówiłam już że kocham Petera? Powiem jeszcze raz. KOCHAM PETERA! :D tatuś się obudził!!! Huraa!
OdpowiedzUsuń