poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 4

Rano obudził ją hałas dobiegający z pokoju wspólnego. Nic dziwnego, że przy takiej ilości uczniów był gwar, ale te dzieciaki mogłyby się tak nie wydzierać... Westchnęła. To już wolała słońce świecące prosto w oczy. W lochach jednak nie mogła na to liczyć. Atmosfera panująca w dormitorium zawsze jej się podobała, ale brakowało jej słońca. W sypialniach nie było okien, bo i jak, skoro znajdowali się pod ziemią? Tylko w pokoju wspólnym były, ale tam widok mieli tylko i wyłącznie na bezkresną toń jeziora, a światło, które wpadało do środka, było zielonkawe. To jej nie satysfakcjonowało, dlatego jak było ciepło, chętnie przesiadywała na zewnątrz, albo w bibliotece. Tymczasem jednak pospiesznie ubrała się i wzięła książki, z radością myśląc o pierwszej lekcji - eliksirach. Wyszła z pokoju wspólnego i skierowała kroki do Wielkiej Sali, by coś zjeść. Chciała zdążyć jeszcze przed lekcjami chociaż na chwilę wyjść na błonia.
    Eileen będąc na błoniach, zupełnie straciła poczucie czasu. Przyjechali zaledwie wczoraj, ale już zatęskniła za słońcem. Uwielbiała też spacery, dlatego do lochów na eliksiry wracała biegiem. Przed salą zatrzymała się tylko na chwilę, żeby nieco ochłonąć. Wzięła głęboki wdech i weszła.
- Przepraszam panie profesorze, nie spóźniłam się? Gdzie reszta? - zapytała, rozglądając się po klasie, w której znajdowały się teraz tylko trzy osoby. Profesor Bain, prefekt Gryffindoru i ona sama.
- Nie, nie spóźniłaś się. Nie ma reszty. Jesteś tylko ty i pan Gripple -odpowiedział Bain.
Poważnie? W tym roku tylko dwie osoby z ich domów wybrały eliksiry? Wiedziała, że to raczej nie jest aż tak lubiany przedmiot, ale za to był przydatny... Czemu oni tego nie rozumieli? Nie miała pojęcia, a jednak to była ich decyzja. Ona nie zamierzała tracić, przez to, że była jedyną ze Slytherinu. Eileen jeszcze raz otaksowała Gryfona spojrzeniem. Już wczoraj wydał jej się znajomy, ale szybko zapomniała o nim, zmożona zmęczeniem. Poza tym z pewnością niejednokrotnie widywali się na korytarzu i na wspólnych zajęciach. Dlaczego więc teraz zwróciła na niego uwagę? Miała chwilę, by mu się przyjrzeć, kiedy niespiesznie szła w stronę najbliższej ławki. Wysoki, rudowłosy, z błyszczącymi zielonymi oczami, w których dało się dostrzec coś jeszcze... Jakby złośliwe ogniki. Wyglądał na dość pewnego siebie. Taka mieszanka sprawiała, że nawet w jej oczach był zabójczo przystojny, mimo rudych włosów. Na pierwszy rzut oka widać było, że chłopak ma charakterek. A dziewczynom takim jak ona podobają się niegrzeczni chłopcy. Potrząsnęła głową odrzucając od siebie tę myśl. „To jakiś głupi Gryfon, i niech sobie wygląda jak gwiazdor Hollywoodu. Nie obchodzi mnie to“, myślała. Od kiedy to zwracała taką uwagę na chłopaków? Owszem, potrafiła ocenić, że dla niej są przystojni, czy coś, ale nie interesowało jej to przecież. A on może i prezentował się świetnie, ale za pewne był głupi jak but. Rozmyślania przerwał jej nauczyciel, zaczynając lekcję pytaniem o Veritaserum - eliksir prawdy. Tylko jakiś ostatni muł nie znałby odpowiedzi, ale Eileen pozwoliła, by to chłopak jej udzielił. Niech się cieszy, za pewne uzna się za nie wiadomo kogo. Później już nie da mu żadnej szansy. Bufon.
- Dobrze Peter, 5 punktów dla Gryffindoru -powiedział profesor, kiedy dostał odpowiedź, na co Ślizgonka uniosła gniewnie głowę i posłała bufonowi mordercze spojrzenie. Nie lubiła, jak ktoś zgarniał jej punkty sprzed nosa. A tu nagle pojawia się taki Gryfon i co?? Nie spodziewała się w ogóle, że nauczyciel może wpaść na to, by rozdawać punkty, kiedy w klasie są tylko dwie osoby. I to za takie łatwe pytania! Zazwyczaj, nawet u niego, trzeba się było bardziej postarać.
-Dobrze, kontynuujmy. Czy któreś z was wie jak przyrządzić Veritaserum? Nikt? Dobrze, bo nie to jest tematem dzisiejszej lekcji. Wywar żywej śmierci. Do czego służy?
Panna Ross z pewnością udzieliłaby odpowiedzi na te pytania, gdyż doskonale znała odpowiedź. Wiedziała zarówno jak uwarzyć Veritaserum, jak i wywar żywej śmierci. To pierwsze było wynikiem czytania wielu książek ponad program, to drugie przerabiali już we wcześniejszych latach. Odpowiedziałaby, gdyby nie fakt, że poczuła rozchodzące się na plecach ciepło i swąd palonych włosów. Zrobiła jedyne, co pozostawało jej w tej sytuacji - zaczęła wrzeszczeć.
    Profesor Bain przez dłuższy czas próbował opanować sytuację, ale Gripple musiał użyć jakiegoś nietypowego zaklęcia. Trwało to zdecydowanie zbyt długo, ale nauczycielowi udało się w końcu ugasić płomień ogarniający jej włosy. Niestety w międzyczasie próbował zaklęcia „Aquamenti“, więc nie dość, że teraz była przypalona i przemoczona, to jeszcze wyglądała naprawdę strasznie. Najbardziej bolały ją jednak spalone końcówki włosów... Tak bardzo o nie dbała, a on je zniszczył! Odwróciła się gwałtownie w stronę prefekta.
- Co Ty sobie wyobrażasz?! - zaczęła wrzeszczeć na nic nie spodziewającego się chłopaka, a to był zaledwie początek. Nauczyciel nie wiedział, co ma zrobić. Potrafił sobie poradzić z ogniem, ale z wybuchem wściekłości nastolatki? Przez sześć poprzednich lat, kiedy ją uczył, nigdy nie podniosła na nikogo głosu w jego obecności. Zawsze miał ją za ułożoną i grzeczną dziewczynę. Tak, Eileen umiała stwarzać pozory. A teraz była w swoim żywiole i dopiero rozpoczynała tyradę. - Ty... Skretyniały dupku! Jesteś nienormalny! Idiota! Co to miało być do cholery? Według Ciebie to było zabawne?! Jesteś beznadziejny! Powinni zamknąć Cię w Mungu!...
    Byłaby wydzierała się tak dużo dłużej, gdyby nie nagłe olśnienie. Przed chwilą krzyczała na całe gardło, a w ułamku sekundy zamilkła, jak rażona zaklęciem uciszającym. Dlaczego? W pewnym momencie uświadomiła sobie, że głupi Gryfon, na którego właśnie się wydziera, jeszcze kilka dni temu uratował jej ciało, a może nawet i życie przed bandą głupich mugolaków. Przez dłuższą chwilę patrzyła na Petera z trudem ukrywając wyraz szoku, malujący się na twarzy. Kiedy odrętwienie związane z zaskoczeniem minęło, odwróciła się do niego plecami, wzięła swoje rzeczy i przesiadła się kilka ławek dalej. Do końca lekcji żadne z nich się nie odezwało, a Ślizgonkę dręczyły myśli typu: „Dlaczego to akurat był on?“ Odpowiedź jednak nasunęła się sama. Jakiś głos w jej głowie szepnął: „Bo to Gryfon.“ Przez chwilę zastanawiała się nad sensem tych słów. Ktokolwiek jej je podsunął, miał rację. Ślizgon, gdyby zobaczył taką sytuację na pewno zwiałby jak najdalej z podkulonym ogonem, Puchon też pewnie nie kiwnąłby palcem. Krukon ewentualnie szukałby pomocy innych ludzi, gdzieś dookoła, a tymczasem wiele mogłoby się wydarzyć. Tylko Gryfon mógł być na tyle odważny i na tyle głupi, by jej pomóc. Ten Gryfon w dodatku potrafił niesamowicie walczyć. Inaczej nie poradziłby sobie z trzema typami spod ciemnej gwiazdy. A jednak dwóch z nich położył bez trudu, sprawiając tym samym, że trzeci umknął. Ale i on zapewne nie byłby dla niego dużym zagrożeniem. A teraz ona tak bezceremonialnie na niego nawrzeszczała. To było niewdzięczne z jej strony. Skąd jednak miała wiedzieć?? Po chwili pojawiła się kolejna myśl: „Czy mnie poznał?“ Wątpiła, by tak było. Tamtej nocy było ciemno, a ona miała kaptur zasłaniający włosy, twarz, głos miała zmieniony strachem. Jej wyjątkowy kolor oczu też z pewnością nie był zbyt dobrze widoczny, skoro w okolicy nie świeciła nawet jedna latarnia. Miała nadzieję, że jej nie poznał. Nie mógł się zorientować... „Szczęście, że jednak nie miałam okazji się odwdzięczyć“, pomyślała. „Teraz musiałabym... Nie, nie dowie się, że pomógł wtedy Ślizgonce“. Uznała, że wtedy dopiero by się znienawidzili.
    Kiedy tylko lekcja się skończyła, odetchnęła z ulgą. Jako pierwsza wyszła z klasy i pobiegła prosto do dormitorium by się umyć i przebrać przed kolejnymi zajęciami. Zdecydowanie potrzebowała prysznica. Chociaż na jej włosy to niewiele pomogło, były po prostu zniszczone. Postanowiła, że wieczorem poprosi Annie, by podcięła jej zwęglone końcówki.

3 komentarze:

  1. Nie ma to jak zapach palonych włosów ;P. Twoja postać ma zastoje takie jak moja hahah ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!!! to ten gryfon to był ten co tam ją uratował!???? OJAAA!!! Ale fajnie! A wiesz co by było jeszcze fajniejsze? jakby w przyszłości byli parą :3 bo ja lubię romanse i w ogóle "."

    OdpowiedzUsuń
  3. ''zupełnie straciła poczucie klasy''? ^.-
    nie no, rozdział super, jak zwykle :D a co do 'wybawiciela' to domyślałam się tego od początku - jestę jasnowidzę xD

    OdpowiedzUsuń