środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 10

Eileen rano obudził huk. Uniosła głowę, by po chwili zobaczyć Annie leżącą na podłodze, zaplątaną w szatę. Dziewczyna gapiła się na nią z rozdziawionymi ustami, nawet nie próbując się podnieść. Czarnowłosa przez chwilę zastanawiała się o co jej chodzi. Spała w pokoju wspólnym. z Dylanem. Wspomnienia z poprzedniego dnia wróciły, przynosząc ze sobą ból głowy. Dziewczyna nie miała ochoty podnosić się z kanapy. Było jej ciepło, a poza tym, przy każdym, nawet najmniejszym ruchu jej świat wirował.
- Eileen, zaraz musimy jechać... - jęknęła Annie, w końcu podnosząc się z podłogi. W tym momencie Dylan otworzył oczy. Uśmiechnął się do dziewczyn. Ku niezadowoleniu zielonookiej wstał i poszedł do męskiego dormitorium, obiecując, że za chwilę wróci. Po piętnastu minutach przyniósł swojej dziewczynie eliksir przeciwbólowy. Przyjęła go z wdzięcznością. Już w chwilę po wypiciu czuła się o wiele lepiej. Pocałowała chłopaka i poszła wziąć prysznic i się spakować. Wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ubrała się ciepło.Włosy przewiązała zieloną wstążką.
    Po kilkunastu minutach wszyscy udali się do wielkiej sali na śniadanie. Atmosfera była iście świąteczna. W pomieszczeniu stało kilka wielkich, pięknie przystrojonych choinek, a na zaczarowanym suficie tego dnia widniały puszyste chmury, takie jak na zewnątrz, z tą różnicą, że na z tych na dworze sypały się wolno duże płatki śniegu. Jak zawsze przed samym wyjazdem uczniów do domów, dyrektor życzył wszystkim wesołych świąt. Kiedy po śniadaniu wszyscy uczniowie tłoczyli się do wyjścia z sali, Eileen zaczęła przepychać się w kierunku stołu Gryfonów. Odnalazła wzrokiem rudą czuprynę i podążyła w jej kierunku. W chwilę później znalazła się tuż za Peterem.
- Cześć - powiedziała wprost do jego ucha i zaśmiała się, kiedy podskoczył z zaskoczenia. Kiedy odwrócił się w jej stronę, dodała: - Dzięki za wczoraj. I wesołych świąt.
    Uśmiechnęła się do niego, po czym opuściła głowę, a włosy opadły jej na twarz. Kiedy je odgarnęła, za jego plecami zobaczyła zazdrosne spojrzenie jakiejś Gryfonki. W tej chwili w jej umyśle wytworzył się szatański plan. Postąpiła jeszcze krok w jego stronę i zatrzepotała rzęsami, kątem oka obserwując dziewczynę.
- Do zobaczenia niedługo - oznajmiła półgłosem i pocałowała go w policzek. Opuściła wzrok z udawanym zawstydzeniem, pomachała mu na pożegnanie i pospiesznie poszła w stronę wyjścia, gdzie czekał na nią Dylan z pytającą miną. Przewróciła tylko oczami i złapała go za rękę. Udali się wprost na stację Hogsmeade.
    Droga zleciała im bardzo szybko, śmiali się, rozmawiali, trzymali za ręce. Nawet nie zauważyli, kiedy dojechali na stację w Londynie. Razem wysiedli z pociągu, odnaleźli wzrokiem swoje rodziny i z żalem się pożegnali. Eileen poszła prosto do swojego ojca, by spędzić z nim te kilka świątecznych dni. Mężczyzna uśmiechnął się i wziął od dziewczyny torbę. Zaprowadził ją do samochodu, po czym pojechali do jego nowego mieszkania.
- Niespodzianka - oznajmił ojciec, wprowadzając ją do środka. Wnętrze było ładnie urządzone i przystrojone na święta. Wszędzie wokół wisiały lampki, nadając pomieszczeniom aury tajemniczości. Eileen cieszyła się, że nie musiała więcej wracać do tamtego obskurnego mieszkanka, w którym we dwójkę ledwie się mieścili. Tutaj pokój przeznaczony dla niej był większy i bardzo przytulny. Zostawiła tam swoje rzeczy i poszła obejrzeć resztę domu. Największe wrażenie, po jej własnym pokoju zrobiła na niej przestronna kuchnia, w której już czekała kolacja. Najpierw jednak mężczyzna dał jej prezent. Kiedy go otworzyła, zamarła z wrażenia. Dostała od ojca sukienkę. Sukienkę! Od razu poszła się w nią przebrać. Sukienka sięgała jej nieco dalej, niż do połowy uda, odkrywała ramiona, u góry dopasowana i rozszerzająca się u dołu, zielona. Eileen patrzyła oniemiała w lustro. Postanowiła, że założy tę sukienkę w sylwestra, jeśli wyciągnie przyjaciół w odpowiednie miejsce.
    Kiedy już przestała podziwiać w lustrze sukienkę, poszła do jadalnej części kuchni, by zjeść z ojcem kolację. Mężczyzna już na nią czekał, z niewielkim pudełeczkiem w dłoni. Kiedy przyszła, wyjął z niego naszyjnik z pięknym obsydianem, który idealnie podkreśliłby jej kolor oczu.
- Chciałem go dać Twojej matce, zanim zniknęła - oznajmił, po czym założył córce naszyjnik. Ona również dała mu swój prezent i zasiedli do kolacji.
    Siedzieli i rozmawiali do późnej nocy. Po raz pierwszy od dawna ich święta miały być w pełni udane, wszystko zaczynało się układać.

3 komentarze:

  1. Wszystko fajnie, nowe mieszkanie, nowy Image i w ogóle. Naprawdę nie mam do czego się przyczepić, trudno, najwyżej mnie udusisz, ale i tak będę twierdzić że piszesz świetnie. Nawet lepiej ode mnie. Twój jedyny minus to brak pomysłów. Nie mówię że całkowity. Po prostu często muszę pomagać ci w wymyśleniu co ma się dziać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. No jasne ;p od razu Ci mówiłam, że nie mam pomysłów! Pamiętasz? ;)
      No może i tak, ale i tak zawsze chcę opinię ;p Ty też świetnie piszesz, ale czasem brakuje mi uczuć ;p
      Jak Ci się podoba sukienka? ;p

      Usuń
  2. Awww! Eileen kocha Petera! Jeszcze o tym nie wie ale kochaaaaaaaa! A jak nie to focham na ciebie! :D Sukienkę dostała od taty! Sweet! :3 Ale dialogów nadal nie ma ;/

    OdpowiedzUsuń