piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 13

Eileen z rosnącym niepokojem patrzyła, jak Dylan idzie w ich kierunku. Ale nie zrobiła tego, co zrobiłaby inna Ślizgonka na jej miejscu, albo nawet większość dziewczyn z innych domów. A mianowicie nie odskoczyła od Petera jak oparzona. Nie robiła nic złego, Dylan jednak miał chyba inne wrażenie. Eileen wyprostowała się i spojrzała chłopakowi w oczy. Za tym spojrzeniem kryło się przesłanie: „Nie rób nic głupiego“. Lecz już po chwili Ślizgon ze złością zatrzymał się tuż przed Gryfonem, jego spojrzenie ciskało gromy, a mięśnie były napięte. Po kolana zakopany był w śniegu. Gdyby nie powaga całego zajścia, Eileen na pewno bawiłby ten widok. Puściła ramię Petera i zbliżyła się do Dylana.
- Kiedy mówiłam, że nie przeszkadza Ci to, że przyjaźnię się z Gryfonem, naprawdę w to wierzyłam - powiedziała, a w jej głosie rozbrzmiało oskarżenie. Nie zamierzała się tłumaczyć.
- Kiedy to mówiłaś, tak właśnie było. Ty nie widzisz tego? Naprawdę? - zapytał ze złością. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać o co mu chodzi. Nie. Nie widziała nic niepokojącego, i wątpiła, by coś takowego było nawet, jeśli on coś widział. Faceci z natury są zazdrośni. Eileen przewróciła oczami.
- Co takiego ma widzieć? - wtrącił się Gryfon. - To, że jej „chłopak“ jest chorobliwie zazdrosny, czy to, że jest tępym osiłkiem? A może oba? Bo z tego co wiem, jedno nie wyklucza drugiego.
    Ślizgonka zgromiła go wzrokiem. To już była przesada. To miała być zemsta na niej? Za Rose? Ona jednak nie zamierzała stać bezczynnie, kiedy jej chłopak wyciągał różdżkę, a Peter napinał mięśnie, szykując się do ataku. Czuła instynktownie, że sytuacja jej kiepska. Ale instynkt nigdy nie podpowiadał jej ucieczki w takich sytuacjach. Wiedziała kilka problematycznych punktów tej sytuacji. Po pierwsze, Dylan znał mnóstwo zaklęć, w tym czarno magicznych, nie mówiąc już o nie wybaczalnych. Po drugie, jak już przekonała się w wakacje feralnego wieczoru, Peter w walce nie miał sobie równych. Podeszła do Ślizgona i złapała go za ramię.
- Nawet nie próbuj się w to pakować. Tylko pogorszysz sytuację...
- Nie rozumiesz. Tu nie chodzi już tylko o ciebie, ale i o honor - odburknął i odsunął ją od siebie. „Świetnie!“, pomyślała. „A niby tak bardzo mu na mnie zależy!“ Nie zraziła się jednak. Tym razem zwróciła się do rudego chłopaka.
- Peter, do cholery, bądź mądrzejszy... - spojrzała mu w oczy. Kiedy i tu spotkała się z odmową, postanowiła poczekać z interwencją. Wycofała się i stanęła obok Toma, krzywiąc się i mrucząc pod nosem „faceci“. Blondyn tylko się roześmiał. Widziała, że był gotowy interweniować w każdej chwili. Niestety czysto fizycznie. Eileen zwiesiła ramiona i spojrzała na resztę zgromadzonych. Matt wydawał się kibicować, o zgrozo, Dylanowi. No tak, do Petera żywił urazę, ściśle związaną z Rose. Ale aż taką, żeby stanąć po stronie Ślizgona? Jedna z dziewczyn, niby to odważna Gryfonka, ulotniła się już na samym początku, kiedy tylko zwietrzyła kłopoty, a ładna dziewczyna imieniem Diana, jeśli zielonooka dobrze zapamiętała, tylko stała i z przerażeniem przyglądała się rozwijającej sytuacji. Eileen czuła, że jeśli dojdzie do sytuacji, kiedy w użycie pójdą różdżki, nie mięśnie, będzie zdana na samą siebie. Taka wersja wydarzeń byłaby korzystniejsza, jednak rudzielec chyba wolał w tej sytuacji wybrać mięśnie. Z pewnością instynktownie czuł, że Dylan, mimo, że wyglądał na silnego, raczej nie wdawał się w mugolskie bójki. To było poniżej jego godności.
    Ślizgon już podnosił różdżkę, jednak Gryfon był szybszy. Jednym sprawnym ruchem wytrącił mu ją z ręki, a następnie, kiedy Dylan rzucił się po nią, wyprowadził cios, trafiając prosto w jego żebra. Ku uldze większości zebranych nie rozległ się trzask pękających kości. Po tym wydarzeniu jednak Ślizgon zapomniał o różdżce i, zaskakując nawet samego siebie, z łatwością podbił Gryfonowi oko. Niestety ten wydawał się być odporny na ból, więc cios tylko go rozzłościł. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, rzucił się na przeciwnika. Zadał kilka prostych, zaskakująco celnych i bolesnych ciosów i czując, że wygrał, odwrócił się od Dylana. On jednak zdążył już sięgnąć po różdżkę. Rzucił na rudego jakąś nieznaną innym klątwę. Chłopak zaczął się dusić. Ładna Gryfonka opadła przy nim na kolana, nie wiedząc, co ma zrobić. Matt tylko się przyglądał. Eileen skinęła na Toma, który nie zwlekając ani chwili rzucił się w kierunku Dylana, by go unieszkodliwić. Sama zaś wyciągnęła swoją różdżkę i śladem Diany opadła na kolana przy Peterze. Tak właśnie zastał ich gajowy. Nie zważając na stan Petera zaczął się na nich wydzierać. Zielonooka rzuciła na niego zaklęcia uciszającego. Potrzebowała spokoju, by przypomnieć sobie odpowiednie zaklęcie, które Dylan z pewnością znał, ale za nic by go nie podał. Eileen sprawdzała wszystkie zaklęcia - od redukujących po uzdrawiające i odwrotnie. W końcu udało jej się wymówić odpowiednią formułę. Odetchnęła z ulgą, kryjąc twarz w dłoniach. Z każdą chwilą jednak czuła narastającą furię. Była wściekła na obu siódmoklasistów. Rzuciła pełne złości spojrzenie na Dylana, który teraz przygwożdżony został do ziemi przez Toma. Później jej wzrok padł na machającego wściekle rękoma gajowego, który w tej chwili za sprawą roztrzęsionej Diany odzyskał głos. Kiedy mężczyzna wystarczająco się na nich powydzierał, zaprowadził ich prosto do dyrektora.
    W efekcie, po długiej reprymendzie wszyscy, z wyjątkiem Sylvii, która dopuściła się czynu godnego Ślizgonki - uciekła, wszyscy dostali szlaban. Ale nie taki zwykły szlaban, jak te, które uwielbiali rozdawać nauczyciele. Szlaban miał się odbyć u Filcha. Eileen nie raz zastanawiała się, jakim cudem ten facet jeszcze żyje. Biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś matka opowiadała jej, że Filch pracował w tej szkole już wiele lat, zanim jeszcze sama Krukonka się w niej uczyła. Poza szlabanem, oba domy straciły odpowiednią, według dyrektora, liczbę punktów. Liczba ta wynosiła po pięćdziesiąt punktów na osobę. Wreszcie, kiedy pozwolił im odejść, odezwał się Peter.
- Dyrektorze, a co z... Tamtym? - zapytał, krzywiąc się. W efekcie Peter pozostał w gabinecie, a reszta wyszła na korytarz. Eileen poczuła na swoim ramieniu dłoń Dylana. Strząsnęła ją i posłała chłopakowi spojrzenie, które sprawiło, że wolał jej się w najbliższym czasie nie pokazywać.
- Wow, to było niezłe - powiedział Tom z uznaniem, zatrzymując się w połowie korytarza. Razem z nim zatrzymała się Ślizgonka. Pozostali, w podłych nastrojach oddalili się. - No wiesz, facet wyraźnie się Ciebie boi.
    Oboje roześmiali się ponuro. Ale Eileen wiedziała, że nie chodziło mu tylko o to, a o całą sytuację. Tego dnia wykazała się nie tylko odwagą, ale również znajomością zaklęć. A najdziwniejsze było to, że zachowywała się zupełnie nie jak uczennica Domu Węża. Uśmiechnęła się do chłopaka, po czym skinęła głową w stronę gabinetu dyrektora.
- O co chodzi? Coś poważnego? - zapytała, wciąż przed oczami mając minę Petera.
- Sam Ci powie, jeśli będzie chciał. Ale myślę, że nie teraz - odpowiedział, a Eileen skinęła tylko głową ze zrozumieniem. Pożegnała się i poszła w stronę pokoju wspólnego, w ostatniej chwili zmieniając zdanie i kierując się do biblioteki. Zawahała się widząc zapłakaną Rose, ale wiedziała, że nie jest to najlepszy moment, by interweniować, przynajmniej nie dla Ślizgonki, która ku swojemu nieszczęściu wywołała całą sytuację.
    Następnego dnia jej sytuacja wcale się nie poprawiła. Kiedy tylko Gryfonka weszła do wielkiej sali, od strony stołu Slytherinu dało się słyszeć przykre komentarze, a następnie wybuch śmiechu, kiedy Peter, rudowłosy chłopak z podbitym okiem, wstał i wrzasnął: „Odczepcie się od Rose!“. Nastąpiła chwila głuchej ciszy, po czym, dodane przez Matta „Właśnie“ wywołało kolejną salwę śmiechu, nawet wśród uczniów Gryffindoru. Cała sytuacja wyglądała komicznie. A Matt, z tego co dało się zauważyć, najzwyczajniej w świecie chciał się popisać. Pokazać, że też martwi się o Rose, w zupełnie nieadekwatny sposób. Tylko zrobił z siebie idiotę. Szybko zapomniał, że poprzedniego dnia w walce kibicował Ślizgonowi.



* * *

Masz swoją zamówioną walkę, Łosiu <3
Iiii... Teraz nawet masz już pomysł na pewien fragment. (Żeby później nie było, że to Ty musisz myśleć za mnie!! :D) Ha, i tym razem to ja jestem dużo do przodu ^^ Teraz chyba poczekam, aż Ty coś napiszesz ;) Tak o, żebyś miał motywację.

1 komentarz:

  1. OJAAAA!!! ale to było fajneee! Wiesz, z tego co piszesz to Eileen jest o wiele bardziej Gryffonką niż Ślizgonką. A Dylan niech idzie i się utopi w kałuży!

    OdpowiedzUsuń