niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 25

    Z chwilą, kiedy pojawił się temat Sylvii, atmosfera zgęstniała. Eileen wiedziała, że w jakiś sposób Dylan maczał w tym palce. Miała nadzieję, że nie miał w tym dużego udziału. W przeciwnym razie... Nawet nie chciała o tym myśleć. Aby móc spokojnie porozmawiać odnaleźli jakąś opuszczoną klasę i weszli do środka. Wewnątrz było zimno, więc Dylan oddał dziewczynie swoją bluzę. Nie liczył jednak, że w jakikolwiek sposób go to uratuje - zrobił to zupełnie bezinteresownie. Następnie podszedł do okna, zastanawiając się, co powiedzieć. Aura za oknem była zupełnie inna niż ta panująca w pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Mimo iż światło słoneczne dogasało powoli, ustępując miejsca nocy, to na zewnątrz nie było zupełnie ciemno. Śnieg skutecznie odbijał ostatnie promienie, ułatwiając widoczność wracającym do zamku uczniom. Czarodzieje śmiali się i żartowali, co rusz któryś lądował w hałdzie śniegu. W klasie natomiast było niemal zupełnie ciemno, panowała pełna napięcia atmosfera.
- Byłem przy tym - oznajmił Dylan, by po chwili zacząć swoją opowieść. Oboje chcieli już mieć to za sobą. - Mike chciał poćwiczyć, znowu. Uznałem, że powinienem ich pilnować. Przypomniałem im o Twoich warunkach. Niechętnie, ale zgodzili się. Poszliśmy tam, gdzie zwykle.
    Chłopak urwał na chwilę, jakby ciężko było mu to wspominać. Eileen przysiadła na brzegu najbliższej ławki. Wreszcie Dylan odwrócił się plecami do okna i spojrzał jej w oczy.
- Po kilku minutach, nie wiem nawet skąd, pojawiła się Sylvia - podjął, pomijając nieistotne części historii. - Zaczęli ją zaczepiać, a ona tylko ich nakręcała. Odgryzała się, chociaż była tam zupełnie sama. Na odludziu. No i się zaczęło.
    Dylan wrócił wspomnieniami do tamtej chwili. Samotna Gryfonka przeciwko kilku Ślizgonom. Mike jako pierwszy rzucił zaklęcie. Nikt nie spodziewał się, że rzuci zaklęcie niewybaczalne, mimo, że poszli tam właśnie w tym celu. Kiedy wiesz, że przyjaciel trafi Cię takim zaklęciem, to mniej więcej się przygotujesz. Wiesz, że będzie ostrożny. Ale tu już nie chodziło o przyjaciół, tylko o ucznia innego domu. Właśnie Gryfonkę. Dylan próbował ich powstrzymać, jednak mu się nie udało. Sylvia dostała kilkoma Cruciausami i Imperiusami, zanim Ślizgonom się znudziło. W końcu, kiedy nie potrafili odwołać zaklęcia - uciekli. A Dylan zabrał Gryfonkę do zamku.
    Mówiąc o tym wciąż miał przed oczami cierpiącą dziewczynę, której nie mógł pomóc. Spuścił wzrok, nie potrafiąc spojrzeć Eileen w oczy. Po tym wydarzeniu, kiedy wspomnienia wciąż do niego wracały, okrutny umysł wciąż podsuwał mu różne wyjścia z tamtej sytuacji. Wcześniej jednak nie potrafił ich odnaleźć. Czuł złość Eileen. Złość jednak nie była skierowana ku niemu. Nie w całości.
- Byłeś tam... I nie zrobiłeś nic więcej? - zapytała, a jej słowa przeszyły jego serce niczym ostrze. Po chwili jednak podeszła do niego i przytuliła. Sama za pewne też nie zrobiłaby więcej dla Gryfonki. - I tak jestem na Ciebie zła...
    W ciemnej sali spędzili jeszcze jakieś pół godziny, rozmawiając o tym, co się stało. Eileen była zła na Dylana, ale widząc jak źle wpływa na niego powracające wspomnienie nie mogła go zostawić. W końcu razem udali się do lochów, a później każde do swojego dormitorium. Eileen już po chwili położyła się do łóżka, marząc o tym, by odpłynąć w kojący sen. Zasnęła jednak dopiero nad ranem.
* * *
    Annie obudziła ją niemal w ostatniej chwili, więc Ślizgonka zerwała się z łóżka, ubrała się w zawrotnym tempie. Nawet nie myśląc o śniadaniu pobiegła na eliksiry z profesorem Bain’em. Zdążyła wejść do klasy przed pojawieniem się nauczyciela. Peter już był. Rzuciła na niego okiem, po czym zajęła swoje stałe miejsce, nawet się nie odzywając. Dokładnie tak, jak miało to miejsce na początku roku. Po tym co się stało poprzedniego dnia nie miała ochoty z nim rozmawiać. On jako jedyny wiedział o niej wszystko. A tu okazuje się, że wie również Rose. I to w dodatku wykorzystuje to przeciw niej.
- Cześć... - usłyszała po chwili niepewny głos. Domyślała się jak wygląda. Niewyspana, zapuchnięte oczy i zła. Mieszanka wybuchowa. - Coś się stało?
    W pierwszej chwili Eileen go zignorowała. Jego pytanie jednak wyprowadziło ją z równowagi. Niewiele myśląc, zaczęła na niego wrzeszczeć.
- Czy coś się stało?! Już Ty dobrze wiesz, co się stało! Myślałam, że mogę Ci zaufać! - krzyczała, nie słuchając jego marnych tłumaczeń, czy zaprzeczeń. Sama nie wiedziała. - Jak to się stało, że Rose wie?! Nie, nie tłumacz się. Nawet nie chcę tego słuchać. Nienawidzę Cię.
    Ostatnie słowa wypowiedziała pod wpływem silnych emocji. Nie nienawidziła go. Nie potrafiła. Ale była na niego wściekła i mimo tego, jak bliski jej był, nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Zauważyła w jego oczach przebłysk bólu. Nie przejęła się tym. Zasłużył na to. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale postanowiła, że będzie silna. Znów zajęła swoje miejsce, słysząc nauczyciela wchodzącego do sali. To ucięło kiepskie tłumaczenia Petera, których nawet nie słuchała. Nie zwróciła wcześniej uwagi na to, że wstała.
    Eileen całą lekcję była nieobecna, po kilku minutach starań sprowadzenia jej na ziemię nauczyciel dał sobie i jej spokój. Po zajęciach szybko wyszła z klasy, słysząc jak Peter podąża za nią, znów zaczynając swój monolog. Później wszystko zadziało się bardzo szybko. W jednej chwili Eileen trafiona jakimś zaklęciem leżała na podłodze, nie mogąc się ruszyć, a po chwili Rose pomagała jej wstać. Eileen podziękowała szybko i oddaliła się w stronę wielkiej sali. Mimo tego, że nie była głodna zjadła śniadanie i poszła na kolejną lekcję.


* * *

Rozdział z dedykiem dla Rose ;) 
Nie planowałam opisywać jak jej pomogła, ale jednak się na to zdecydowałam ;p

6 komentarzy:

  1. Szybkość dodawania przez ciebie rozdziałów mnie zadziwia, jeszcze nie przeczytałam poprzedniego, a tu już następny ; O Jak ty to robisz? Zdradź mi swój sekret.
    Rozdział oczywiście bardzo mi się podobał, tylko ostatnią scenę mogłabyś bardziej rozwinąć. Nie wierzę, że Peter powiedział Rose wszystko o Eileen ; o Czekam na nexta : d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no cóż... po prostu zależało mi na tym, żeby napisać w miarę szybko, poza tym miałam pomysł. Teraz za szybko kolejne rozdziały się nie pojawią ;)
      Nie miałam już weny, by ją rozpisać (czyżby dlatego, że wyłączyłam muzykę? o.O)
      A ja sama nie wiem, czy mam w to wierzyć ;p To, czy to on powiedział zależy od pewnej osoby. I od tego jaki będę miała humor. Na razie ją zawiódł, a przynajmniej na to wygląda

      Usuń
  2. Ewciu, właśnie zawaliłaś cały obraz Pete'a. Nie sądzę żeby on mógł powiedzieć Rose o tym wszystkim. Wiem, bo w końcu sam go wymyślałem.
    To naprawdę do niego nie pasuje. Przecież to widać że Rose nienawidzi Eileen,a przynajmniej nie znosi. Oj...Już się biorę za pisanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jeszcze, czy to on. Jak na razie na to wygląda.
      W każdym razie teraz Eileen nienawidzi Petera .

      Usuń
  3. Ej to nie Peter !
    U mnie dziś nowy rozdział i wszystko się wyjaśni :3
    I Rose lubi wszystkich, tylko jest zazdrosna, przeczytajcie nowy rozdział a się dowiecie :)
    A rozdział spoko, tylko ta ostatnia scena nie rozwinięta :( szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. ehhhhhhhhhhhh. nie poklucili sie ;/ i nadal sa razem ;/ nie lubie dylana. niech pojdzie sie utpoic w kaluzy jak to juz dawno powinien zrobic do jasnej cholery! Rose tez.....

    OdpowiedzUsuń