piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 23

    Następnego dnia Eileen znów obudziła się przytulona do przyjaciela. Spojrzała na zegarek i poderwała się jak oparzona, tym samym zrzucając z siebie Pete’a. Kociak wylądował na ramieniu Gryfona. Chłopak uchylił powieki, rozejrzał się nieprzytomnie po pomieszczeniu i odwrócił się na drugi bok. Ślizgonka szturchnęła go w ramię, mówiąc, że pora wstać i poszła się ubrać. Kiedy wróciła do pokoju, niemal w pełni gotowa do wyjścia, obaj - i kot, i człowiek - wciąż spali. Pokręciła głową z niedowierzaniem i zabrała kołdrę. Zwinęła ją i ułożyła z brzegu łóżka. Kiedy to nie poskutkowało, zabrała również poduszkę.
- Wstawaj, bo następnym krokiem będzie zrzucenie Cię z łóżka - ostrzegła i wzięła kotka na ręce. Głaskała go chwilę, a później zaniosła do kuchni na śniadanie. Sama wzięła przygotowanego wcześniej przez ojca tosta i usiadła na blacie tuż koło lodówki. Wreszcie usłyszała nerwową krzątaninę dobiegającą z jej pokoju. Nie minęło kilka minut i Peter wszedł gotowy do kuchni, również wziął tosta, na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na przyjaciółce. Wspólnie dokończyli śniadanie, wzięli swoje rzeczy i kota, i deportowali się wprost pod bramę zamku. Rozstali się w Sali Wejściowej, zanieśli rzeczy do dormitoriów, po czym znów spotkali się, tym razem w sali od eliksirów.
* * *
    Luty minął czarodziejom jak z bicza strzelił, nadszedł marzec. Na zewnątrz wciąż było chłodno, a śnieg nadal nie znikał. Niewielu uczniom to przeszkadzało. Większość z nich każdą wolną chwilę spędzała na wygłupach na błoniach. Czasu wolnego było jednak niewiele, gdyż nauczyciele ich nie oszczędzali. Nad niektórymi wisiała już wizja końca roku, a wraz z nim egzaminy z sumów, czy owutemów. Te drugie dotyczyły Eileen, Petera oraz części ich przyjaciół. Mimo tego ta dwójka nie musiała się tym faktem zbytnio zadręczać. Eileen miała wiele z Krukonki - odziedziczyła po matce bardzo dobrą pamięć i zadziwiające chęci i tempo nauki. Poza tym jak na Ślizgonkę przystało, była bardzo ambitna. Peter natomiast może nie przepadał za nauką, ale wiele zapamiętywał z lekcji, oraz potrafił nieźle kombinować - mógł być spokojny o to, że sobie poradzi. Tak więc ta dwójka zyskiwała nieco więcej czasu dla siebie, niż pozostali uczniowie.
    Na najbliższy weekend zaplanowany był wypad do Hogsmeade. Dla większości uczniów był to moment wytchnienia. Takiej okazji nie mogli przepuścić. Z tego co Eileen udało się dowiedzieć na ten właśnie czas przypadały urodziny Rose. Z tego tytułu z góry założyła, że Peter nie będzie miał dla niej czasu. W żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Nie była tak zaborcza jak Gryfonka. Tym sposobem w jej weekendowych planach znalazło się o wiele więcej czasu dla Dylana niż zwykle. Kiedy nie mieli dla siebie ani chwili bardzo za nim tęskniła, co ją samą zdziwiło.
    W sobotni poranek Eileen wstała trochę później, niż zwykle. Niespiesznie poszła do łazienki i ubrała się. Kiedy była gotowa do wyjścia spotkała się z Dylanem w pokoju wspólnym. Przez chwilę stała w wejściu do dormitorium, przyglądając się chłopakowi z rozchylonymi ustami. Tego dnia wyglądał jeszcze bardziej niesamowicie niż zwykle. Jego włosy jak zawsze były w nieładzie. I to w nich uwielbiała. Kiedy wreszcie mogła znów się ruszyć podeszła do niego wciąż nie odrywając od niego wzroku. Pocałowała go lekko na powitanie i razem udali się do wielkiej sali. Ku zaskoczeniu wszystkich podeszli do stołu Gryfonów, usiedli koło Petera i jego przyjaciół. Właśnie kończyli śniadanie, kiedy podeszła Rose. Jak zawsze zaczęła coś pyskować, ale nikt się tym nie przejął. Wszyscy byli w doskonałych humorach.
    Eileen wraz z Dylanem udała się do wioski. Przez większość dnia spacerowali, nawet nie zaglądając do żadnego sklepu. Zapasów z Miodowego Królestwa mieli jeszcze dużo, a pozostałe lokale ich nie interesowały. Na koniec dnia udali się jeszcze do Trzech Mioteł, wybrali stolik w rogu sali i zamówili kremowe piwo. Eileen zdjęła płaszcz i usiadła na szerokiej kanapie. To samo zrobił Dylan. Ślizgonka oparła głowę o jego ramię.
- Ostatnio mamy dla siebie bardzo mało czasu - zaczął Dylan, bawiąc się włosami dziewczyny. Nie chciał psuć jej nastroju po tak wspaniałym dniu, ale nie często się widywali.
- To się zmieni. Jak tylko przestaniesz udawać, że się uczysz, a zajmiesz się tym naprawdę. Wtedy pójdzie dwa razy szybciej, a i czas się znajdzie - odpowiedziała uśmiechając się. Sama też odczuwała boleśnie coraz dłuższe rozłąki.
- A może po prostu dasz mi korepetycje i tym sposobem nauczę się i spędzę z Tobą więcej czasu? - zapytał po chwili zamyślenia, wybuchając śmiechem. Dziewczyna chętnie się na to zgodziła. Widziała w tym jeszcze jedną korzyść - sama utrwalała swoją wiedzę.
    Eileen czuła, że mogłaby siedzieć tak jeszcze przez kilka godzin, ale musieli już wracać do szkoły. Zaczynało się ściemniać. Pozwoliła Dylanowi zapłacić, a tymczasem założyła płaszcz i razem wyszli na mroźne powietrze. Nieopodal stał Peter, przytulając Rose. Dziewczyna z początku nie była zbyt zachwycona tym faktem, coś było wyraźnie nie tak. Dopiero kiedy chłopak ją pocałował Gryfonka się rozluźniła. Ów widok zaskoczył parę Ślizgonów. Przez chwilę patrzyli na ten obrazek, a kiedy mieli już odejść Rose udała się w kierunku przyjaciółek, a Peter zauważył ich i podszedł. Ledwo zdążył przytulić Eileen, a usłyszeli oskarżycielski krzyk Gryfonki.
- Peter! Ufałam Ci!
    Ślizgonka niewiele myśląc popchnęła przyjaciela w kierunku zapłakanej dziewczyny. Złapała Dylana za rękę i pociągnęła go w stronę zamku.


* * *

Fragment z historią Petera znajdziecie tu: http://petergripple.blogspot.com/ kiedy już powstanie rozdział 18.
 Wiem, że dziś pisane w wielkim skcie, ale zależało mi na tym, żeby troszeczkę nadgonić, a nie mam jakoś specjalnie weny. 
Postaram się poprawić. :)

2 komentarze:

  1. gdzie ta historia Petera co?!?!?! Ej w ogole to ta rose to jakas histeryczka! Jezu, nie wytrzymalabym z nia.... dylana tez nie lubie, kiedy ona z nim zerwie i sie zajmie Peterem?? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. okeeej dopiero teraz zobaczylam ze historia Petera jest na innym blogu xD ola wcale nie jest slepa xD

    OdpowiedzUsuń