Po kilku dniach wreszcie pozwolono Eileen wrócić do dormitorium. Jeszcze kilka dni musiała spędzić w łóżku, by nie dopuścić do nawrotu choroby. Zapewne nie wyszłaby ze Skrzydła Szpitalnego jeszcze bardzo długo, gdyby nie fakt, że niebezpieczeństwo się skończyło. Co prawda wciąż miała te sny, a właściwie jeden powtarzający się sen, ale pozostawał on tylko zwykłym snem. Nie potrzebowała już całodobowej kontroli, Gillian uznała więc, że obecność koleżanek w dormitorium znających przeciwzaklęcie wystarczy, aby zapewnić jej bezpieczeństwo, na wypadek, gdyby znów wydarzyło się coś podobnego.
Dziewczyna siedziała więc na łóżku w swoim dormitorium i przepisywała notatki Annie z lekcji z ostatnich dwóch tygodni. Jej myśli wciąż jednak krążyły wokół wydarzenia sprzed ostatnich kilku dni.
Następnego dnia po tym, jak opowiedziała Peterowi swój sen, chłopak przyszedł do niej w podłym nastroju. Po jego zachowaniu widziała, że coś jest nie w porządku, ale wolała go nie pytać, co się stało. Wiedziała, że sam jej powie. Podszedł do jej łóżka i wyjątkowo usiadł na stołku obok niego. Przez chwilę opowiadał jej o tym, co działo się na lekcjach w ostatnich dniach, ale chwilami zupełnie gubił wątek, więc się poddał. Milczał przez dłuższy czas, ale ona nie zamierzała naciskać. Domyślała się, że to coś poważnego. Coś, o czym nie chce się dowiedzieć. I coś, o czym on wcale nie chce mówić. Brunetka westchnęła i wlepiła wzrok w okno, które było na wprost jej łóżka. Zazwyczaj od niego dzieliła ją zasłona, ale nie tym razem. Na dworze pojawiały się pierwsze oznaki wiosny, a na chciała je widzieć. Mogła przyglądać się im godzinami. Uwielbiała wiosnę. Z trudem odwróciła wzrok i skupiła się na Peterze. Wpatrywał się w swojego kota, który ciągle przesiadywał na łóżku Eileen. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że kilka razy dziewczyna w środku nocy, kiedy we śnie się topiła, wyglądała jakby właśnie w ubraniach wzięła prysznic. Gryfon potrząsnął głową i spojrzał na przyjaciółkę.
- Rozmawiałem z Dyrektorem - oznajmił, starając się, by nie zabrzmiało to zbyt poważnie. Bezwiednie głaskał Pete’a, zastanawiając się, jak dobrać słowa, by nie wystraszyć Eileen. - Uznaliśmy... To znaczy on uznał, że... Nie powinniśmy się na razie spotykać.
- Co?? - zapytała brunetka z niedowierzaniem. Spodziewać się mogła wszystkiego, ale to?
- Pamiętasz ten dzień, kiedy wszyscy dostaliśmy szlaban? - zapytał i ciągnął dalej, nie czekając na reakcję dziewczyny. - Wtedy zostałem dłużej, bo Dyrektor chciał porozmawiać ze mną na temat mężczyzny, którego kilka dni wcześniej spotkałem w lesie. Jak się okazało, mojego ojca. Ale to nie ważne. Chodzi o to, że ten człowiek pracuje dla jakiegoś czarnoksiężnika. I obawiamy się, że to może mieć jakiś związek z Twoją sprawą.
- Ale Peter, dlaczego miałbyś się ze mną nie spotykać?
- Dlatego... Jeśli chodzi o mnie, to jesteś w niebezpieczeństwie, a ja nie mogę pozwolić na to, żeby coś stało się... któremukolwiek z moich przyjaciół - westchnął. Chciał ująć to trochę inaczej, ale to przecież nie był dobry moment. Po drodze spotkał Annie, a ona opowiedziała mu to, czego dowiedziała się wcześniej od Eileen. A mianowicie tego, co stało się po kłótni z Dylanem. Blondynka prosiła, aby nie wspominał o tym przy dziewczynie. Wiedziała, a i on rozumiał, jak podle musiała się czuć po tym, co się stało. Tak, że zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością. Kiedy o tym usłyszał, miał chęć od razu udać się do Ślizgona i osobiście się z nim rozprawić. Widział w całym zdarzeniu tylko i wyłącznie jego winę. Z zamyślenia wyrwał go głos Zielonookiej.
- Daj spokój, Pete. To już się skończyło. Poza tym... Nie, nie możesz mi tego zrobić, jasne?
- Muszę... - odpowiedział z trudem. Jego oczy przepełnione były bólem. - Decyzja Dyrektora. Ale kiedy tylko sprawa się wyjaśni...
Nie dokończył. Głos uwiązł mu w gardle. Eileen przyciągnęła go do siebie i przytuliła go, walcząc ze łzami, które cisnęły jej się do oczu. Nie będzie płakać. Musi być silna. Tak jak on. Peter zawsze był silny, bez względu na to, co się działo. Musiała więc wziąć z niego przykład. Uśmiechnęła się do niego smutno. W końcu będzie musiała go puścić. A wtedy on odejdzie i nie wiadomo kiedy znów będą mogli normalnie porozmawiać. Bardziej poczuła, niż usłyszała jego westchnienie. Przytuliła go mocniej. Chłopak pocałował ją lekko w czoło i wyswobodził się z jej objęć. Tym razem ona westchnęła, z żalem. Ale przywołała uśmiech na twarz, nie pozwalając sobie na pokazanie, jak jej ciężko z tą sytuacją. Właśnie traciła drugiego przyjaciela, nie wiedząc na jak długo. Gryfon odwzajemnił jej uśmiech, ale jego oczy pozostały puste. W końcu wyszedł. A ona zagrzebała się w sztywnej pościeli, starając się zrozumieć całą sytuację.
Eileen odsunęła od siebie to przykre wspomnienie ze łzami w oczach. Od tamtej chwili zaczęła przypominać sobie przyjemniejsze fragmenty snu, te, w których był Peter. Nie rozumiała ich, ale były dla niej poniekąd pocieszeniem. Mimo, że nie rozmawiali ze sobą już od kilku dni, to wciąż widywała go w tym śnie. Szkoda, że nie mogła tego samego powiedzieć o Dylanie. Jego nie widziała jeszcze dłużej, i kiedy przeszła jej złość na chłopaka, to zaczęła za nim tęsknić. Wiedziała od przyjaciółki, że on jednak nie jest jeszcze gotowy na spotkanie. Z niechęcią oderwała się od przygnębiających myśli i wróciła do nauki.
:'( :'( :'( :'( :'( :'( Sooooo saaaaad!!!!:'( czemu ty jej to robisz!!??! To okrutne!!!! I czemu ten cały ojciec petera chce zeby on cierpiał??!@ Głupi debil, sadysta nienormany!!! Kurcze!! No!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że to się skończy i znowu beda mogli sie spotykać ^^
Hdhdiwoahfhdwofhfjeo
Lexie :)
Lexie, tobie chyba naprawdę zależy żeby oni byli razem ;p Jeśli chodzi o tą przerwę w ich spotkaniach...już ja się postaram żeby jak najszybciej ją skończyć. Nie musisz się o to martwić. Potrafię prosić x)
UsuńChyba musiałbyś błagać na kolanach ;p
UsuńNie ma sprawy Ewciu ^.^
UsuńChcę to zobaczyć ;D
Usuń