Z każdym takim snem zapamiętywała coraz więcej szczegółów. Jak na razie ograniczały się one tylko do pościgu, ale wiedziała, że wcześniej było coś jeszcze. Ostatnim, co udało jej się przypomnieć, to to, że patrzy na piękny strumyk, zanim wszystko zrobiło się mroczne. Strumyk, w którym, zależnie od wersji, nie raz się topiła.
Dopiero po jakimś tygodniu coś się zmieniło. W nocy, zamiast obudzić się nie mogąc oddychać, obudziła się z krzykiem. Leżący obok Peter poderwał się do pozycji siedzącej. Oboje byli zdziwieni tą nagłą zmianą. Objął drżąca dziewczynę i jak zawsze starał się ją uspokoić.
- To tylko sen... - powtórzył po raz kolejny, tym razem naprawdę wierząc, że to, co się wydarzyło, było tylko złym snem.
- To było straszne... - odpowiedziała po raz pierwszy po wielu dniach milczenia. Głos miała słaby i zachrypnięty, ale znów mogła go używać. Uśmiechnęła się niepewnie, przytulając się do przyjaciela. On tylko się zaśmiał.
- Ooo, jaki zniewalający głosik
- Jasne, mam głos jak jakiś pedofil...* - dziewczyna wydała z siebie cichy jęk na myśl o tym, jak brzmią wypowiedziane przez nią słowa.
- Nie przesadzaj, mi się podoba
Peter wyszczerzył się, za co przyjaciółka dźgnęła go palcem w żebra. Wreszcie udało jej się uspokoić. Dopiero wtedy pomyślała, że przecież... Tylko ona wie, co jej się śniło, gdyż wcześniej nie mogła odezwać się nawet słowem. Tak więc kolejną godzinę spędziła na opowiadaniu Gryfonowi swojego snu ze szczegółami. Potrafiła dokładnie odtworzyć cały bieg wydarzeń od zniknięcia przyjaciela, do momentu, kiedy ogarniała ją ciemność. Całą resztę już znał. Wspomniała też o swoich odczuciach związanych z faktem, że czarne, okrutne oczy widziała tylko raz, jakby przypadkiem. Miała wrażenie, że to wstrząsnęło przyjacielem, jednak albo bardzo szybko to ukrył, albo po prostu jej się wydawało. Nie chciała się tym jednak przejmować. To przecież tylko sen...
Po lekcjach Peter szedł opustoszałym korytarzem do gabinetu dyrektora. Czuł, że sen Eileen nie jest przypadkowy. A co, jeśli to nie był tylko sen? Z pewnością nie był, skoro dziewczyna przez niego kilka razy omal nie zginęła. Musiał podzielić się tą informacją z osobą, która potraktuje wszystko na poważnie. Gryfon obawiał się, że to może mieć jakiś związek z nim samym, oraz z mężczyzną, którego niegdyś spotkał w lesie. Co prawda jego ojciec nie miał czarnych oczu, ani z pewnością nie posiadał takiej siły magicznej, by próbować zabić kogoś we śnie na odległość, ale jak sam się przyznał, pracował dla kogoś. Ale to nie były jego jedyne podejrzenia. Przypomniał sobie, jak Eileen mówiła o swojej matce. O tym, że zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Z wahaniem wszedł do przestronnego gabinetu, po uprzednim zaproszeniu. Bez ogródek zaczął opowiadać sędziwemu mężczyźnie siedzącemu za biurkiem o wydarzeniach minionych dni i swoich podejrzeniach. Dyrektor słuchał go uważnie, co rusz tylko potakując na znak, że rozumie obawy ucznia. Później bardzo długo się nie odzywał. Kiedy w końcu coś powiedział, jego słowa były dokładnie wyważone.
- Obie Twoje wersje są bardzo prawdopodobne, chłopcze. Ale obawiam się, że nie mamy czasu na to, by dokładniej się temu przyjrzeć. Trzeba działać. Ja się tym zajmę, a Ty tymczasem... - urwał i zapatrzył się za okno.
- Tak..? - ponaglił Peter, kiedy milczenie przedłużało się.
- Jeśli chodziło o Ciebie, to nie wiem, czy dobrym pomysłem jest, abyś widywał się z przyjaciółką. To mogło być ostrzeżenie. Ci ludzie, kimkolwiek są, mogą chcieć osiągnąć coś, zagrażając Eileen. Zakładam, że udałoby im się to - oznajmił, kiwając głową. - Możesz odejść.
Peter chciał zaprotestować, powiedzieć, że jeśli faktycznie chcą jego zmusić do zrobienia czegokolwiek grożąc Eileen, to i tak już wiedzą, że mu na niej zależy. Nie podważył jednak decyzji dyrektora. To nic by mu nie dało. A może starzec miał rację? Tak więc... Chce, czy nie, musi odsunąć się od Eileen. Tylko najpierw będzie musiał jakoś jej o tym powiedzieć. Koniecznie osobiście.
* zapożyczone -> zwrot by moja kochana Darcia <3
* * *
I tu założę się, że większość z Was będzie chciała mnie zabić :D
Ale cóż... Nie może nic się nie dziać, prawda? :D
Najpierw, przed przeczytaniem twoich tekstów (przyznasz, sporo tego ;>) chciałam odpowiedzieć na pozostawiony na moim blogu [klucz-do-histori]komentarz.
OdpowiedzUsuńWiem, że to jest trochę chaotyczne. Nie pisałam jeszcze opowiadania w trakcie którego muszę skupiać się na kilku postaciach. Stanowi to dla mnie spore wyzwanie. Powoduje to, że moje ukochane opisy trochę plączą całość.
Postać Jane muszę też przyznać jest dość trudna. Chodziło mi o pokazanie, że mimo jej pełnego opanowania i nie pokazywania emocji (wściekłości w oczach nie da się opanować, dlatego było ją widać) w kontaktach z James nie panuje do końca nad językiem.
Co więcej bluzgi są swoistym eksperymentem. Chciałam zobaczyć, jak będą do tej postaci pasować i faktycznie po dłuższym namyśle chyba je sobie odpuszczę. Jak mówię tylko próbowałam ;>
Błędów jestem świadoma, walczę z nimi i szczerze za nie przepraszam.
Podsumowywując. To opowiadanie to jeden wielki eksperyment. Piszę coś i czekam na reakcję czytających. Próbują rzeczy, które może potem pojawią się w innych tekstach. Dlatego jestem szczęśliwa jak widzę tak długi komentarz jak twój.
Pozdrawiam,
miss destrukcji
Czeeeeeeeeesc ^^ zaczęłam ta notkę czytać w szkole jak okienko miałam xD ale nie zdążyłam dokończyć :( więc teraz dokończyłam ^^ Ale miałaś zajebisty pomysł z tymi snami!!! Wcale nie oklepane!!! Supeeeeeeeeer!!! Tylko proszę niech oni nie przstają się spotykać nie rób mi tego!!! Przecież oni się kochają, muszą być razem!!!!
OdpowiedzUsuńI niech się jej nic nie stanie, bo nie przeżyję!!! Kurcze ja chce nową notkę już a nie w poniedziałek!!!
Djdisosjchssidoqhfjxjsofhf
Lexie :)
Rozdział napisany zajebiście, jak z resztą wszystkie wcześniejsze. Epickie opisy snów Ewciu. Lexie, z tego co mi wiadomo to nic się jej nie stanie (buuuuu spooooileeeer). Masz komentarz! Wszystko mi się podoba Ewciu! Nie będę pisać tego jak wspaniale opisujesz uczucia i wszystko inne, bo ty to wiesz. Wrzuć w końcu kolejną notkę!
OdpowiedzUsuń