wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 42

Połowę drogi oddzielającej ich od Hogsmeade przeszli w milczeniu. James był zamyślony, Eileen nie wiedziała co powiedzieć, a Dylan czuł się nieswojo. W końcu to do brunetki należało zadanie, aby pomóc "nowemu" w przystosowaniu, a on był tam tylko na doczepkę. Jakby jednak spojrzeć z drugiej strony, to już wcześniej zaplanowali wspólny wypad do wioski. Wyszło jak wyszło, nie powinni tego roztrząsać.
- Więc... Przeniosłeś się tu z Durmstrangu, tak? Jak tam jest? - zapytał w końcu Ślizgon, by jakoś przerwać niezręczną ciszę.
- Cóż... - zaczął James, zastanawiając się nad doborem słów. - Z jednej strony nudno, bo nie ma dziewczyn. Ale z drugiej szkoła kładzie duży nacisk na sporty. Głównie Quidditcha oczywiście. Cały dzień zajęty.
- A to prawda, że uczą was tam czarnej magii?
- Są takie zaklęcia... Które Ministerstwo uznało za czarnomagiczne, ale tak naprawdę nie są złe. Po prostu tak było dla nich wygodniej - zabronić ich używania - bo są skomplikowane i niewłaściwie wykorzystane mogą mieć fatalne skutki.Takich nas uczą.
- Z tego co wiem, to nawet Levicorpus do nich należy
- Tak, i wszystkie inne zaklęcia tego typu. Ale wiele osób po prostu ich używa bez konsekwencji. Daleko im przecież do niewybaczalnych. - rzekł James po chwili namysłu, krzywiąc się lekko.
- Których też was uczą?
- Nie, chyba, że w skrajnych przypadkach. Tak słyszałem. W każdym razie na pewno nie na zwykłych lekcjach, tylko na jakiś spotkaniach poza.
- No tak, pewnie tylko dla wybrańców...

 Gryfoni czekali na Annie pod zegarem już od piętnastu minut, ale wciąż nie zapowiadało się na to, że w końcu do nich dołączy. Dziewczyny narzekały, żeby dać sobie z nią spokój i iść już do wioski, bo tylko marnują czas. Tom czuł się odpowiedzialny za całe zdarzenie. To on zgodził się, żeby poszła z nimi, a teraz odczuwał tego skutki. Nawet nie wiedział, co powinien powiedzieć przyjaciołom.
- To wy idźcie już, a ja na nią poczekam - zaproponował w końcu Peter, chcąc wybawić przyjaciela.
- To Tom powinien na nią poczekać, nie sądzisz? - zapytała ze złością Lianne, tupiąc jak mała dziewczynka.
- Więc poczekamy na nią razem, a Ty możesz iść z dziewczynami. Przecież tak bardzo ci się spieszy - przewrócił oczami widząc niezadowoloną minę dziewczyny. W końcu jednak ustąpiła i wraz z koleżankami udała się do wyjścia z zamku.
- W co ja nas wpakowałem? - zapytał Tom, ale Peter tylko machnął ręką. Przyjaciel widział, że Rudy ostatnio dziwnie się zachowuje. Raz chodził podminowany - jak to nie on, a za chwilę poirytowany, co również było do niego niepodobne. Były też takie momenty, kiedy żartował sobie w najlepsze z Lianne, czy z Rose. Jakby nie mógł się zdecydować, czego naprawdę chce. Przyznał mu się kiedyś, że zakochał się w Eileen, ale teraz nic zupełnie na to nie wskazywało. Jedyne, co z niego wyciągnął w ostatnim czasie, to to, że kiedy spotkali się na wieży Astronomicznej, to Peter pocałował Eileen. A ona uciekła. Poza tym jakby nie było sprawy. No i, co rzucało się w oczy, znów zbliżył się do Lianne. Dziewczyny, która owszem, była ładna, ale zachowywała się jak jakaś wariatka. Na początku roku co chwilę na niego wpadała, przyglądała mu się jak spał w Pokoju Wspólnym, co z resztą jak na niego, było normalne, a później jakby zniknęła z powierzchni ziemi. A teraz znów pojawiła się, cały czas kręciła się koło Petera jak namolny kociak, który cały czas chce, by go głaskać. Gorzej, niż jego kot, Pete. Była przesłodzona, stanowczo zbyt niewinna i delikatna. A do tego strasznie marudna. Co też ten jego głupi przyjaciel w niej widział? Już dawno powinien ją zbyć. A może po prostu się pocieszał po tym, jak stracił kontakt z Eileen? Nie istotne, w każdym razie Tom miał nadzieję, że Lianne szybko odejdzie z ich paczki.
Z zamyślenia wyrwało ich stukanie obcasów. To Annie szła do nich korytarzem. Na twarzach przyjaciół odmalowało się niedowierzanie. Annie, zazwyczaj ta spokojna i cicha, teraz miała na sobie wysokie szpilki, krótką spódniczkę, a usta pomalowała na mocną czerwień. Stali jak osłupiali gapiąc się na Ślizgonkę. Jeszcze nie widzieli, aby w tej szkole jakakolwiek dziewczyna ubrała się w taki sposób. Oczywiście na co dzień wszyscy uczniowie nosili mundurki, ale w wolnym czasie ubierali się jak chcieli. W granicach normy. Normy, którą właśnie bardzo przekroczyła ta niby-nieśmiała blondynka.
- To co, idziemy? - zapytała słodko i ruszyła przodem, nie czekając na nich.

Kiedy doszli do Hogsmeade, tym razem Eileen się rozgadała. Opowiadała Jamesowi o wszystkim, czego dowiedziała się o wiosce w ciągu minionych lat. Dylan znając tę historię zamyślił się, a "nowy" słuchał brunetki uważnie. Co chwila wtrącał tylko jakieś pytania. Ślizgonka z ulgą stwierdziła, że zna na nie odpowiedź.
Gdy już oprowadziła go po całym terenie, wrócili do Miodowego Królestwa na zakupy,  a później poszli do pubu Pod Trzema Miotłami na kremowe piwo. Zajęli ostatni wolny stolik i pogrążyli się w rozmowie.

Kiedy wreszcie otrząsnęli się z ciężkiego szoku, ruszyli za Annie. Połazili trochę po Hogsmeade i dołączyli do reszty przyjaciół w Trzech Miotłach. Tom jako pierwszy zauważył Eileen siedzącą w końcu sali. Szturchnął Petera w ramię. Gryfon spojrzał na brunetkę i po jego twarzy przebiegł cień. Eileen jakby czując na sobie ich spojrzenie podniosła głowę i zamarła. Na jej twarzy najpierw odmalowało się zdziwienie, później niedowierzanie, aż w końcu idealnie ukryła swoje odczucia dotyczące byłej przyjaciółki. Zagryzła wargi i kopnęła Dylana pod stolikiem. Chłopak obejrzał się do tyłu i parsknął śmiechem, rozpryskując wokół siebie resztki piwa, których nie zdążył przełknąć. Brunetka z kamiennym wyrazem twarzy pomachała nowo przybyłym. Tom zaczął iść w ich kierunku, ciągnąc za sobą Petera. Annie nawet nie ruszyła się z miejsca, wbijając w nich mordercze spojrzenie. Na pierwszy rzut oka nie zostało w niej nic z tej ciepłej i miłej dziewczyny, którą była kiedyś. W końcu zaczęła przeciskać się między stolikami, by po chwili ominąć ich i usiąść koło Rose w drugim końcu pomieszczenia.
- No świetnie, teraz Rose znajdzie sobie przyjaciółeczkę, która będzie nienawidziła mnie równie bardzo jak ona sama - powiedziała Eileen z udawanym przerażeniem i zaśmiała się.
- Myślisz, że ktoś może nienawidzić się chociażby w równym stopniu co Rose? - zaśmiał się Tom, siadając obok Dylana i klepiąc go po plecach. - Brachu, to było mistrzostwo. Sam bym tego lepiej nie zrobił.
- Dzięki - odpowiedział Ślizgon, wciąż nie mogąc opanować śmiechu. - Wiem, że już to wiecie, ale to jest James. James, to Tom i Peter.
- Cześć - odpowiedział "nowy", uśmiechając się do Toma przyjaźnie i poważnie mierząc wzrokiem Petera, który tylko odburknął pod nosem odpowiedź.
- Siadaj - powiedziała brunetka, i pociągnęła Gryfona za rękę, jednocześnie robiąc mu miejsce obok siebie. Czuła na sobie uważne spojrzenie pozostałych. Czego oczekiwali? Czego się spodziewali? Jak powinna się zachować względem rudego? Postanowiła, że będzie się zachowywać normalnie.
Szczególnie, że Krukon, jeśli chodziło o ich relacje, był nie w temacie.

Do zamku wrócili późnym wieczorem, po kilku piwach. Było im wesoło i śmiali się za każdym razem, jak tylko któreś z nich wspomniało miny Annie i Lianne, kiedy wychodziły z Trzech Mioteł. Obie były wściekłe na Gryfonów, że ot tak do nich dołączyli. Ponad to Annie złościła się jeszcze na Eileen i Dylana z sobie tylko znanych powodów. Nikt jednak się tym nie przejmował.

3 komentarze:

  1. James wydaję się być spoczko gościem. ^^ Mam nadzieję, że zakumpluje się z Eileen i resztą ferajny. : > Nadal nie mogę przestać się śmiać z reakcji Dylana na Annie! xD Ooo, między Leen i Peterem będzie good?
    Weny życzę. : )
    Pozdrawiam. ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. he he, Annie zła, kocham to XDD <3
    poza tym.. jak wyżej, James naprawdę wydaje się być przyzwoitym chłopaczkiem ;PP

    co jeszcze? kocham ten rozdział, ma niesamowity klimat. miła pogaduszka podczas oprowadzania, piwo kremowe, Miodowe Królestwo.. takie, ehh, błogie chwile dla umysłu, że tak się wyrażę :PP

    czekam na next, weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. NOSZ KURWA MAĆ ZA PRZEPROSZENIEM! Niech oni w końcu będą razem... to się już głupie robi.... przecież oni muszą ze sobą być. o tym to całe opowiananie jest. ksdjfkaddgsfkjadskfhagkhskdjfhadfjsdfhkjagshdfhdskjfshdklfhaslkjfhlaskjfhkadshjfbhhjvbcuebfuyabdcbfvdaskygfliqbcejfkbhdsulfedkljfbuekbfhilasdbgfasild
    Lexie :3

    OdpowiedzUsuń