sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 45

- Teraz już się nie wywiniesz - usłyszała tuż koło ucha złowrogi szept. Brzmiał bardziej jak syk. I był jej dobrze znany. Annie. Dziewczyna machnęła różdżką, a nadgarstki brunetki zostały spętane grubym sznurem. Popchnęła ją w stronę lasu. Wykorzystała element zaskoczenia. Eileen szarpnęła się, ale była na straconej pozycji. Mimo, że Annie była niższa, drobniejsza i sporo od niej słabsza, to w tym wypadku miała przewagę. Trzymała ją tak, żeby brunetka miała utrudnione poruszanie się. Zaczęła więc iść powoli do lasu. W takiej pozycji jej mięśnie były boleśnie napięte, traciła przez to dużo energii. Ale przypuszczała, że jak tylko udadzą się wgłąb lasu na tyle, żeby nie było ich widać, to dziewczyna po prostu ją odepchnie i znów zacznie te swoje śmieszne groźby. Zaczeka na dobry moment, a później po prostu zaatakuje. Również z zaskoczenia. Pomyliła się. Annie wykazała się zaskakującym sprytem, który wcześniej się u niej nie objawiał. Zamiast popchnąć ją na ziemię zatrzymała się gwałtownie. Wyciągnęła z jej kieszeni różdżkę i odrzuciła gdzieś daleko. Przytknęła ostry czubek noża do gardła Eileen. Delikatnie, ale stanowczo. Kolejny szok. Annie zawsze bywała nieobliczalna, ale nigdy nikt nie podejrzewałby, że jest skłonna do czegoś takiego. Drobna blondynka, która w skrajnych sytuacjach potrafiła powiedzieć o dwa słowa za dużo. Dziewczyna, która zawsze była cicha, skromna... Zawsze w cieniu swojej przyjaciółki. Przyjaciółki, której teraz trzymała nóż przy gardle. To było o wiele skuteczniejsze, niż różdżka. Mimo, że znała zaklęcia niewybaczalne i była gotowa ich użyć, to miała świadomość tego, że Eileen nie przejęłaby się gdyby na miejscu noża był kawałek magicznego drewna. Ale kiedy czuła ostrą stal stykającą się z jej skórą nie mogła się poruszyć. Wiedziała, że Annie jest owładnięta żądzą zemsty i nie wie, co robi. A była gotowa posunąć się naprawdę daleko. Nie bała się jednak. Intensywnie zastanawiała się nad wyjściami z sytuacji. Mogłaby spróbować wytrącić koleżance nóż z ręki, ale to byłoby zbyt niebezpieczne. Musiała czekać, ignorując mięśnie, które powoli zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa. Paliły żywym ogniem, a ona nic nie mogła na to poradzić. Wreszcie blondynka znów się odezwała.
- Chciałaś mi zabrać sprzed nosa kolejnego faceta, co? Już Ci się znudził Peter i bierzesz się za tego nowego? Nowych przyjaciół też chciałaś mi zabrać? Nie uda Ci się to. Nigdy więcej! - wrzasnęła, drżąc ze złości. - Od samego początku spychałaś mnie do cienia! To Ty musiałaś być na pierwszym planie! A ja głupia Ci na to pozwalałam! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką! A Ty to okrutnie wykorzystywałaś! Ale koniec z tym! - wrzeszczała, z każdą chwilą dociskając nóż mocniej. - Bez swoich niby-przyjaciół nie jesteś już wcale taka silna, co? - Dziewczyna zaśmiała się złowieszczo. Eileen nie skupiała się na jej słowach, z trudem i właściwym sobie uporem starała się rozwiązać sznur krępujący jej nadgarstki. - Sama sobie nie umiesz poradzić? Biedna mała Eileen.
- Coś jeszcze masz mi do powiedzenia? Daruj sobie tę szopkę. - odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie i by nie było w nim słychać bólu. „No dalej...“, pomyślała, boleśnie wykręcając nadgarstek, by się uwolnić. Miała już głębokie otarcia od tego sznura, a on poluzował się jedynie o jakieś ćwierć cala.
- Masz się trzymać z daleka od nowego, rozumiesz? Będzie mój, zobaczysz! I od moich nowych przyjaciół. Już o Tobie zapomnieli, wiesz? - warknęła ze złością.
- Możesz zapomnieć. Myślisz, że się przestraszę? Za słabo się starasz. A może po prostu nie potrafisz, jesteś za słaba - prowokowała ją, ale nie potrafiła się oprzeć pokusie, aby jej dopiec. Na razie tylko tyle była w stanie zrobić.
- Pożałujesz... Masz robić, co każę!
Nacisk ostrza na gardło Eileen się zwiększył, przebijając skórę. Po jej szyi spłynęła kropla krwi. W tym momencie trzy rzeczy zdarzyły się w jednej chwili. Po pierwsze dwa męskie głosy zawołały ją po imieniu. A właściwie ich właściciele krzyknęli z przerażeniem. Po drugie Peter i James ruszyli w ich kierunku. A po trzecie ostrze noża z niewiadomych przyczyn rozpadło się na miliony małych kawałeczków, a brunetka odskoczyła od swojej byłej przyjaciółki, wreszcie uwalniając ręce. Sznur opadł na ziemię.
Peter doskoczył do Annie, wyrwał jej różdżkę i złapał ją za ramię, likwidując tym samym zagrożenie. Dziewczyna szarpała się, ale nie wzruszało go to ani trochę. Była dla niego zbyt słaba. James w tym czasie objął Eileen ramieniem, dając jej oparcie. Uparcie stała, mimo tego, że chwiała się i drżały jej obolałe mięśnie. Czuła, że przez kolejnych kilka dni będą jej dokuczać. W końcu Krukon zmusił dziewczynę by usiadła. Pochylił się nad nią i wymamrotał formułę jakiegoś nieznanego jej zaklęcia, a brunetka pogrążyła się w kojącej nieświadomości.

4 komentarze:

  1. Ugh, Annie co za dfgfdhgbfdhftd suka! Jak ona mogła chcieć zrobić cokolwiek Eileen?!
    Już myślałam, że ją dźgnie tym nożem, albo, że Leen się uwolni i dźgnie Annie.
    Trzymałaś w napięciu, nie powiem, już myślałam, że to koniec- kaput, a tu chłopaki i takie uff.
    Czekam na next. ^^
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. LOL ŻAL (!!!)
    tylko tyle jestem w stanie wystukać na klawiaturze w tym momencie.. lol żal mi Annie, ściślej :D
    z każdym rozdziałem coraz mniej ją lubię i coraz bardziej nie cierpię ;_; a teraz to już w ogóle. ta jej wypowiedź - ten monolog w sumie, bo przecież Eileen g*wno ją słuchała, za przeproszeniem - był juz w ogóle, fuj XDD
    a tu nagle James i Peter, tacy wybawiciele ♥ i James oczywiście opiekuńczy dla Eileen, bo jakżeby inaczej. mrrry ;p

    "W tej chwili trzy rzeczy zdążyły się w jednej chwili." - dzisiaj wyłapałam to. nie wiem, czy źle coś przeczytałam i nie zaczaiłam, czy tam faktycznie powinno być "zdarzyły" ale nie jest ;')

    wiem, wiem, komentuję rozdział po dziewięciu dniach, zapłon ogromny :P ale po prostu miałam terapię odwykową od internetu (czyt. wyjechałam na wakacje) XD

    podsumowując, rozdział za krótki jak dla mnie i choć sama nie piszę lepszych, to chciałabym sobie jeszcze trochę poczytać Twą jakże cudną twórczość :)
    KONIEC PRZEMOWY, KONIEC POCHLEBIANIA XD
    pozdrawiam ja ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja pierdolę. Ale nie lubię tej suki, Annie. Jest beznadziejna, serio. Ale dzięki temu, że ona jest tak beznadziejna i że nic jej się nie udaje tak lubię to opowiadanie. Oczywiście w najbardziej tragicznej chwili pojawili się rycerze w lśniącej zbroi. ^^ Szkoda, że to nie Peter podszedł do Eileen. Kibicuję mu :D
    No dobra, to ja czekam na resztę. Mogłabyś do nas wrócić. ... ;x Pozdrawiam ~łapa

    OdpowiedzUsuń
  4. Annie potrzebuje pomocy specjalisty.... niech sie zapisze do munga, jakiegos psychiatre znajda..... glupia, nienormalna zazdrosna psychopatka... pisz dalej a nie jakies przyrwy robisz! na takim momencie sie nie zatrzymuje kurcze! Niech teraz Peter ja wezmie i pocaluje i zabierze do ss i bedzie przy niej i niech ze soba bede i niech bedzie fajnie :3

    OdpowiedzUsuń